Konrad Berkowicz (z prawej) to kandydat partii Korwin-Mikkego na prezydenta Krakowa

i

Autor: Silar Konrad Berkowicz (z prawej) to kandydat partii Korwin-Mikkego na prezydenta Krakowa

Kraków: Partia Wolność oferowała „nagrodę” za zbieranie podpisów. „Chodziło o uścisk ręki”

2018-09-22 10:10

Pełnomocnik wyborczy KWW Nowoczesny Kraków Konrada Berkowicza oferował korzyści za zbiórkę podpisów - mówią nam osoby związane ze środowiskiem Partii Wolność. Jak ustalił nasz reporter, sprawą zajęła się Policja.

Na początku września na zamkniętej grupie działaczy partii Wolność pojawiła się propozycja Grzegorza Batora, pełnomocnika wyborczego komitetu Berkowicza. W ofercie mowa jest o „niespodziance”, która ma być „atrakcyjną nagrodą” za zebranie największej liczby podpisów poparcia na listach potrzebnych do rejestracji kandydatów. Oprócz „niespodzianki” przewidziane były trzy „nagrody pocieszenia”.

O sprawie dowiedzieliśmy się od osób związanych z krakowskimi strukturami partii Wolność. O tym, że mogło dojść do złamania kodeksu wyborczego, byli współpracownicy Berkowicza poinformowali krakowską delegaturę Państwowej Komisji Wyborczej. PKW zawiadomiła prokuraturę, a ta kazała zbadać sprawę Policji.

Chodzi o możliwość naruszenia art. 497 kodeksu wyborczego, który zabrania między innymi udzielania korzyści finansowych i osobistych w zamian za zbieranie podpisów pod zgłoszeniem listy kandydatów. Złamanie tego przepisu może grozić grzywną do 50 tysięcy złotych.

Pełnomocnik wyborczy komitetu Grzegorz Bator twierdzi, że żadnej nagrody nie było, a nawet jeśli miała być, to mało istotna. - Chcieliśmy oferować nagrodę-niespodziankę, była tam mowa o przyjemnej nagrodzie. Z tym, że dla większości naszych działaczy zwykłe uściśnięcie dłoni Konrada Berkowicza czy możliwość zrobienia sobie z nim popularnego selfie jest już nagrodą przyjemną i niespodziewaną zarazem - mówi Bator. Konrad Berkowicz dodaje, że nikt nagrody w końcu nie otrzymał, nawet symbolicznej.

- Nie było powiedziane, co oferował Berkowicz, ale było powiedziane, że nagrody są atrakcyjne. To z pewnością nie było tak, jak tłumaczy Berkowicz, że to były smycze na klucze, bo to trudno nazwać atrakcyjną nagrodą - mówi naszym reporterom osoba ze środowiska Wolności. Przykładów rzekomego łamania przez krakowskie władze partii kodeksu wyborczego może być więcej. - To nie jest nic nowego. Ta praktyka była stosowana również w poprzednich wyborach. Polegało to na tym, że osobom, które zbierały listy, były później oferowane stanowiska przy obsadzaniu komisji wyborczych. Sprzedawano te podpisy w zamian za pracę w komisji, czyli podpinali się po prostu pod tę nagrodę pieniężną - twierdzi jeden z naszych informatorów, dodając, że praca w komisji wyborczej nie powinna być łączona z korzyścią finansową.

- Do nas przychodzą ludzie, zgłaszają się do komisji, oczywiście prosimy o zbieranie podpisów i czasem to robią, czasem nie, ale nie muszą. Wszyscy, którzy się zgłosili, dostali miejsce w komisji wyborczej - odpiera zarzuty Berkowicz.

Posłuchaj materiału Bartka Plewni, reportera Radia ESKA:

Czytaj też:

>>> W polityce kieruje się magią i mitologią. Transseksualistka kandydatką na prezydenta Krakowa

>>> "Obiecam wszystko, co chcecie". Superbohater chce zostać burmistrzem Skawiny

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki