Trwa modernizacja Tomexu. Handlowcy będą mieć mniej miejsca. Jak zmieni się targowisko?
Tomex to kultowe miejsce dla wielu krakowian. Targowisko rozpoczęło swoją działalność w 1990 roku przy Rondzie Kocmyrzowskim. Teraz przechodzi znaczną metamorfozę. Powodem jest to, że - jak zauważyli sprzedawcy i sami mieszkańcy - targowisko z miesiąca na miesiąc coraz bardziej pustoszeje, a wynajmujących stoiska przyszpilają koszty najmu i opłat. Jeszcze teraz można tam kupić dosłownie wszystko, od warzyw i owoców po odzież, torebki, buty czy pościel, a także dorobić klucz czy zreperować obuwie. Plac targowy przechodzi reorganizację. Po lewej stronie od wejścia, za zabudowanymi straganami, budowana jest aktualnie zadaszona hala handlowa. To właśnie tam zostaną wczesną jesienią przeniesieni sprzedawcy, którzy teraz zajmują jasnożółty, długi pasaż na tyłach, obok parkingu, po prawej stronie od wejścia. Prace modernizacyjne mają potrwać dwa miesiące.
- Nie wiem, jak oni wszyscy się tam pomieszczą. Żółty budynek jest długi i duży, a miejsca pod zadaszeniem wiele nie będzie. Przeniesienie handlowców ma nastąpić do końca września - mówi nam jeden z pracowników Tomexu.
- Mamy umowy podpisane do końca września i mamy się przenieść. Żółty pasaż zostanie wyburzony, ale nie wiem, co tu będzie. Nie wiemy też co z parkingiem, przecież gdzie będą parkować klienci? Niby mają coś budować, jakiś market, ale nie wiemy, czy w tym miejscu, czy dalej, bo przecież jest tyle wolnej przestrzeni idąc w stronę Centrum Handlowego Czyżyny - powiedział nam pan Andrzej, sprzedawca na targowisku Tomex.
Tomex. Krakowianie narzekają na ceny
W mediach społecznościowych, na lokalnych grupach znaleźli się krakowianie, którzy postanowili wyrazić swoją opinię na temat Tomexu i zmian, jakie przejdzie. "To relikt przeszłości, więc oczywiste, że pustoszeje i raczej nic w dłuższej perspektywie go nie uratuje", "No i zamykają o jakiejś śmiesznej godzinie. O 15 już tam ciężko coś otwartego znaleźć", piszą mieszkańcy Krakowa. Niektórzy zwrócili też uwagę na to, że ceny na słynnym, nowohuckim placu są niejednokrotnie wyższe niż na przykład w osiedlowych warzywniakach czy dyskontach.