XVI Krakowska Manifa ruszyła sprzed Muzeum Narodowego. Na transparentach hasła podobne jak w ubiegłych latach, m.in. zrównanie płac kobiet i mężczyzny, czy liberalizacja prawa aborcyjnego. Ale sporo mówiło się też o edukacji seksualnej, czy o katastrofie klimatycznej. Na placu przed muzeum został odczytany manifest.
Żądamy godnego wynagradzania pracy opiekuńczej i traktowania jej na równi z innymi rodzajami pracy! Skutecznego ścigania dłużników alimentacyjnych! Refundacji antykoncepcji, profilaktyki przedekspozycyjnej i poekspozycyjnej. Liberalizacji prawa aborcyjnego oraz legalizacji sterylizacji. Rodzicielstwa dla wszystkich! - refundowanych przez samorząd zabiegów In vitro oraz dostępu do adopcji bez wykluczania par jednopłciowych oraz samodzielnych rodziców. Dostępności publicznych żłobków i przedszkoli.
Zdaniem organizatorów kwestii podnoszonych na Manifie wciąż ostatnio przybywa. Jak mówią, problemem jest to, że tylko 5% polskich kobiet deklaruje się jako feministki. Bazą postulatów ma być więc zwrócenie uwagi na problemy socjalne.
- Chodzi o brak dostępu do służby zdrowia, brak dostępu do transportu publicznego. W zasadzie im dalej w las, tym więcej drzew i widać, jak wiele spraw, nawet na tym poziomie socjalnym, jest dalej niezałatwionych - mówi Justyna Plec. - W tym momencie zmagamy się z katastrofą klimatyczną. Wszyscy musimy zmienić swoje praktyki, tak by odzyskać prawo do życia na ziemi - dodaje Dominika, jednak z organizatorek Manify.
Na manifestacji pojawili się również politycy związani z lewicą, min. posłanka Daria Gosek-Popiołek, poseł Maciej Gdula i europoseł Robert Biedroń, kandydujący w najbliższych wyborach prezydenckich. Manifa przeszła ulicą Piłsudskiego i Franciszkańską na Rynek Główny. Na trasie pojawiły się kontrmanifestacje, min. organizacji antyaborcyjnych.