Czy Kraków trafi do żółtej strefy, w której obowiązuje zaostrzony rygor epidemiczny?

Pomimo dynamicznego wzrostu zachorowań miasto, nie znalazło się w żółtej, a różowej strefie.

To jest lampka ostrzegawcza, ta dynamika zakażeń jest niepokojąco duża, zbliża się do 6 przypadków na 10 tys. mieszkańców, co może oznaczać, że  przy następnym publikowaniu list region może znaleźć się w strefie żółtej - mówi Piotr Pokrzywa z małopolskiego Sanepidu.

Dr hab. Barbara Zawilińska, wirusolog z Katedry Mikrobiologii Collegium Medicum UJ wyjaśnia, że strefa różowa oznacza, że na danym terenie nie występują ograniczone ogniska zachorowań, a zakażenia są rozproszone. Taka sytuacja jest dużo groźniejsza. 

Jeżeli mamy zidentyfikowane ognisko, to możemy ustalić listę kontaktów osoby zakażonej i zakwalifikować te osoby do kwarantanny, co ogranicza rozprzestrzenianie się wirusa. Jeśli nie możemy zidentyfikować jego źródła, to zakażenie w sklepie czy w komunikacji miejskiej jest wielce prawdopodobne - wyjaśnia. 

Dodaje, że przy obecnym przyroście zakażeń, Kraków może stać się „żółtą strefą” w ciągu kilku dni. 

Krakowski magistrat, choć cały czas monitoruje sytuację epidemiczną i pozostaje w kontakcie ze służbami sanitarnymi, nie podejmuje dodatkowych działań. 

To my, mieszkańcy jesteśmy odpowiedzialni za to, czy Kraków trafi do żółtej strefy, czy nie. Możemy jedynie apelować do krakowian, by ci zachowywali się odpowiedzialnie. Nosili maseczki, w komunikacji miejskiej czy nawet na otwartej przestrzeni, w której mamy duże skupiska ludzi. Nosząc maseczkę nie chronimy siebie, ale innych. Mamy nadzieję, że Kraków nie trafi do żółtej strefy i wzrost zachorowań zahamuje - mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Jacka Majchrowskiego. 

Dodaje, że wejście w żółtą strefę będzie oznaczało ograniczenia podczas imprez masowych i wydarzeń sportowych.