Największe katastrofy w Tatrach. Dramatyczne historie, które miały miejsce w górach [GALERIA]

Do zdarzenia doszło w czerwcu 1979 roku w Dolinie Młynickiej w słowackich Tatrach. Jak podaje „Przewodnik-Tatry” śmigłowiec Mi-8, na pokładzie którego znajdowało się dziewięć osób, wyruszył na pomoc rannej niemieckiej turystce. Maszyna spadła i eksplodowała po godz. 15:30. W wyniku katastrofy zginęło sześciu ratowników, a siódmy zmarł w szpitalu w wyniku obrażeń. Ostatecznie jedynie dwóm osobom udało się przeżyć.

Jak podaje portal „Informatorgorski.pl” w październiku 1944 roku sowiecki samolot Li-2 transportujący żołnierzy 2 Czechosłowackiej Brygady Spadochronowej uderzył w ścianę poniżej głównego wierzchołka Zadniego Gerlacha. W katastrofie zginęły 24 osoby. Ciała i wrak maszyny 18 sierpnia 1945 roku odnalazło dwoje taterników z Polski – Danuta Schiele i Tadeusz Orłowski.

Zdarzenie miało miejsce 22 sierpnia 2019 rok. Tego dnia wczesnym popołudniem na Tatrami przeszła burza. Wyładowania atmosferyczne doprowadziły wówczas do porażenia turystów, z których duża część przebywała w okolicach szczytu Giewontu. W wyniku burzy pięć osób zginęło po stronie polskiej, a jedna po słowackiej. Najgorszy w skutkach był piorun, który uderzył w skały i łańcuchy ok. godz. 13:25. Wielu turystów odniosło wówczas porażenia, trzymając się łańcuchów. Łącznie aż 157 osób odniosło rany.

Lawina z 1974 roku była jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w Tatrach. Po słowackiej stronie lawina spadła z Grani Baszt na dno Doliny Mięguszowieckiej, zasypując 24 osoby. Jak podaje Krzysztof Barcik, samo lawinisko znajdowało się blisko schroniska, wobec czego szybko podjęto akcję ratunkową, odkopując 11 osób. Po kilku godzinach wciąż brakowało trzech zaginionych, w tym nauczyciela i jego 13-letniego syna. Ich ciała odnaleziono dopiero w maju. Łącznie lawina spowodowała śmierć 12 osób.

Lawiny zeszły ze Żlebu Marcinowskich, leżącego na stokach Kondratowego Wierchu. Najtragiczniejszą z nich okazała się ta z nocy z 2 na 3 marca 1956 roku. Lawina uderzyła w schronisko w Dolinie Goryczkowej, doszczętnie niszcząc budynek. W środku przebywali właściciele – Zofia i Władysław Marcinowscy oraz trzech żołnierzy ówczesnych Wojsk Ochrony Pogranicza. Lawina doprowadziła do śmierci wszystkich osób, które znajdowały się w budynku schroniska.

Do tragicznego zdarzenia doszło 30 grudnia 2001 roku. Wówczas grupa turystów, którzy przyjechali w Tatry znad morza wyszła z Doliny Pięciu Stawów na Szpiglasową Przełęcz mimo niekorzystnych warunków atmosferycznych, tj. śniegu, wiatru i zagrożenia lawinowego. Niedaleko samej przełęczy podcięli lawinę, która ostatecznie spowodowała tragedię i porwała wszystkich turystów. Jeden z nich wydostał się spod lawiny i pobiegł do schroniska zaalarmować TOPR. Śmigłowiec ratowników okazał się niesprawny, a na skutek fatalnej pogody nie można było użyć helikoptera Straży Granicznej. W góry wyruszyła tradycyjna akcja ratunkowa. Na ośmiu ratowników TOPR-u zeszła kolejna lawina, powodując ostatecznie śmierć dwóch TOPR-owców. Łącznie lawina spowodowała śmierć czterech osób.

11 sierpnia 1994 roku w Dolinie Olczyskiej w Tatrach rozbił się śmigłowiec PZL W-3 Sokół. Maszyna należała do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Śmigłowiec startował z Zakopanego, aby pomóc dwóm szwedzkim turystkom, które doznały urazów w postaci złamania nóg. Na Hali Gąsienicowej, gdzie podjęto interwencję śmigłowiec zwisał na wysokości ok. metra nad ziemią. Ratownicy usłyszeli trzask i odnaleźli jednego z ratowników – Janusza Kubicę zranionego w tył głowy. Natychmiast podjęto decyzję o przetransportowaniu mężczyzny do szpitala. W czasie przelotu nad Doliną Olczyską nastąpiło rozwarstwienie łopaty wirnika głównego, w wyniku czego łopata wirnika straciła siłę nośną. Kolejne awarie doprowadziły do niesterowności i ostatecznego upadku maszyny. W wyniku wypadku zginęły cztery osoby – wszystkie znajdowały się na pokładzie śmigłowca.

Do jednej z największych tragedii w Tatrach doszło 28 stycznia 2003 roku. Wówczas grupa trzynastu osób złożona z dwóch opiekunów i jedenastu uczniów z tyskiego Uczniowskiego Klubu Sportowego „Pion” wyruszyła na szczyt Rysów. Po zdobyciu szczytu przez pierwszą grupę uczniów druga miała powtórzyć wyczyn kolejnego dnia, ale w nocy doszło do pogorszenia warunków, wobec czego ogłoszono drugi stopień zagrożenia lawinowego. Lawina zeszła ze szczytu Rysów – w jej wyniku zginęło osiem osób, a dwie odniosły rany.