Bedą wypłaty za nadgodziny, ale statystyki nadal będą się rozjeżdżać. Posłowie Koalicji Obywatelskiej z Krakowa Aleksander Miszalski i Marek Sowa dokonali interwencji w małopolskim Sanepidzie. Chcieli sprawdzić między innymi z czego wynika prawie stuprocentowa wykrywalność koronawirusa względem liczby testów. Okazuje się, że winne jest między innymi testowanie próbek poza województwem.
Laboratoria, uzyskując wynik pozytywny danej osoby, przesyłają wyniki pozytywne do powiatowych stacji, które zgłaszają te przypadki jako pozytywne z danego województwa, natomiast testy są zgłaszane jako zrobione w innym województwie. W związku z tym dane w skali całej Polski "rozjeżdżają się" między województwami - mówi Poseł Miszalski
Posłowie sprawdzili też czy pracownicy Sanepidu zostali wynagrodzeni za przepracowane nadgodziny. Jeszcze nie, ale będą na mocy decyzji Wojewody małopolskiego z 6 listopada.
To wynagrodzenie kształtuje się od 4,8 tys zł brutto w wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej do 5 tysięcy kilkuset złotych w każdej z powiatowych stacji, to jest różnie - mówi Poseł Marek Sowa.
Nadal nie wiadomo co z dodatkiem finansowym obiecanym w rozporządzeniu Ministra Zdrowia dla pracowników Sanepidu. Przypomnijmy, że mowa o 10 milionach złotych. Do małopolskiego Sanepidu jak dotąd nie trafiła z tego ani złotówka.
Posłowie wcześniej dokonali podobnej interwencji w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim. Zapowiedzieli, że będą kontynuować kontrolę instytucji państwowych pod kątem procedur związanych z pandemią.