Patryk Kubiak: Radzicie sobie świetnie pod względem sportowym. Tylko część stadionu mogą zajmować kibice, ale robią to do ostatniego miejsca. Postawienie na Kiko Ramireza w roli dyrektora sportowego było zagraniem va banque, ale się opłaciło.
Jarosław Królewski: To, co z zewnątrz może wyglądać na działanie va banque, to jest więcej przemyślanych decyzji niż się ludziom wydaje. Poza tym, o jakości drużyny decydują nie tylko transfery, ale i przede wszystkim sztab szkoleniowy, kultura organizacyjna, jak wyglądają relacje między zawodnikami, zarządem i tak dalej. Na to składa się tak naprawdę wiele różnych rzeczy. Na razie to funkcjonuje bardzo dobrze, odpukać, i staramy się, żeby to funkcjonowało w kolejnych meczach równie dobrze.
To co jest do naprawy w następnej kolejności?
Przede wszystkim cały czas musimy się docierać jako organizacja, która złożona jest z kilku filarów. Mamy dział sportowy, mamy dział szkoleniowy, mamy też dział biurowy. Żeby wszystko funkcjonowało jak należy, to te działy muszą współpracować. A w takim składzie, w jakim jesteśmy obecnie, jesteśmy raptem ponad 100 dni, więc myślę, że tutaj wiele procesów musi funkcjonować jeszcze lepiej. Małymi krokami jednak idziemy do celu i to jest kluczowe.
Nawet "Marca" pisze już o siedmiu Hiszpanach z Wisły Kraków. Ostatnie transfery były spowodowane wyłącznie tym, że Kiko Ramirez ten rynek zna najbardziej?
Generalnie rzecz biorąc, zajęliśmy się tym rynkiem, bo taki archetyp piłkarza idealnego na warunki Ekstraklasy i pierwszej ligi związany jest z tymi sukcesami, jeśli chodzi o rynek transferowy w Hiszpanii. Widzimy, że najlepsi zawodnicy w naszych ligach, jeśli chodzi o te ostatnie lata, to są piłkarze z tamtych rejonów. Drugim aspektem było też wzmocnienie drużyny bez znacznego finansowego obciążania klubu, więc bardzo mocno selekcjonowaliśmy tych, którzy mają do Wisły przyjść. Prowadziliśmy z nimi długie negocjacje - i udało się ich do Wisły przekonać. Poczytuję to jako bardzo duży sukces całego klubu, wszystkich pionów. W dalszej perspektywie będziemy pracować nad innymi rynkami.
Jakimi?
Obecnie dział sportowy ma rozeznanie chociażby we Włoszech i tym podobnych kierunkach, ale też nie będziemy omijać polskiego podwórka. Mamy i chcemy mieć tutaj dobre rozeznanie. Jakąś ofensywę w kontekście młodych Polaków będziemy niebawem przeprowadzać.
Będziecie płacić więcej miastu za dzierżawę stadionu. 150 tysięcy złotych za dzień meczowy. To wpłynie mocno na kondycję finansową klubu? Jak to obecnie wygląda?
Nie ukrywamy, że bieżące braki wpłat związane z naszymi transferami wychodzącymi są dla nas sporym utrudnieniem. Niestety, to nam zaburza bardzo mocno perspektywę budżetową na tę rundę. Brzydko mówiąc - kleimy teraz ten budżet jak się po prostu da. Powoli gdzieś tam próbujemy natomiast restrukturyzować to zadłużenie. Dzięki temu, że mamy wyrozumiałych partnerów, to rozbijamy sobie pewne płatności na raty. Mamy też solidną wizję, co może się zdarzyć w przyszłości, ewentualne dokapitalizowanie klubu. Nad tym wszystkim pracujemy. Trwają rozmowy ze sponsorami na przyszły sezon, ale o tym wolałbym na razie nie mówić.