Wszystko zaczęło się od wpisów Andrzeja Hawranka na prywatnych profilach w mediach społecznościowych. Podał on dalej informację, że w krakowskich laboratoriach brakuje odczynnika potrzebnego do testów na obecność koronawirusa. To nie spodobało się dyrektorowi WSSE Jarosławowi Foremnemu, który wpis Hawranka uznał za nieprawdziwy, wywołujący niepokój i godzący w dobre imię stacji.
Działam na szkodę pracodawcy, że publikuję "nieprawdziwe informacje" w związku z czym udziela mi nagany. Ja się z tym nie zgadzam, uważam, że jest to próba kneblowania - mówi Hawranek.
Radny i jednocześnie pracownik stacji nie kryje zaskoczenia, bo informacje o braku odczynnika potwierdziła krakowskim mediom rzeczniczka WSSE. Dominika Łatak-Glonek, rzeczniczka Sanepidu zapewnia, że kara była słuszna, między innymi dlatego, że relacja Hawranka była nieprawdziwa i nierzetelna. Tego samego dnia, gdy Radny Hawranek opublikował swój wpis Sanepid miał wykonać 206 testów. Jednocześnie Dominika Łatak-Glonek twierdzi, że nigdy nikogo nie informowała o problemie braków testów.
Andrzej Hawranek podkreśla, że działał jako osoba prywatna i odwołał się od decyzji dyrektora Sanepidu.