Chodzi o to, że Comarch, większościowy udziałowiec „Pasów”, zapowiedział, że weźmie udział dopiero w drugim przetargu. Jeśli w pierwszym postępowaniu nie znajdzie się chętny i do tego dojdzie, miasto miało obniżyć cenę o nawet dziesięć procent - i na taką oszczędność liczyła spółka Janusza Filipiaka. Po poprawce jednego z radnych ta możliwość została zablokowana. „Kraków potrzebuje tych pieniędzy” - przekonuje Janusz Kozioł, pełnomocnik prezydenta do spraw sportu.
Myśl, która długie lata dojrzewała. Teraz nabiera realnych kształtów. Nie bierze się to z niczego. Mamy przykłady Wrocławia czy Kielc, gdzie miasta są mocno zaangażowane w działalność klubu, w przypadku Śląska Wrocław nawet miasto jest większościowym udziałowcem, i mają z tego powodu poważne problemy - przede wszystkim finansowe.
Włodzimierz Pietrus, radny z Prawa i Sprawiedliwości, zauważa, że niektóre zapisy w uchwale wyglądają „niepokojąco”.
Poznaliśmy autopoprawkę prezydenta, która zmienia element, który wygląda banalnie, ale może być istotny. Chodzi o to, że drugi przetarg ma się odbyć nie po 30 dniach, tylko po 7 dniach. I trochę to wygląda jak ustawka. Dla nas jest to niepokojące, że dochodzi do takich sytuacji.
Za sprzedaniem miejskiego pakietu akcji Cracovii głosowało trzydziestu pięciu radnych. Dwóch było przeciw, jeden się wstrzymał.