Najdroższa jajecznica w Polsce jest w Zakopanem. Książulo ocenił danie w Księstwie Góralskim
Youtuber Książulo już nie raz odwiedzał Podhale, gdzie na testował jedzenie zarówno w luksusowych restauracjach, jak i w schroniskach górskich. Chociaż te wypadają raz lepiej, raz gorzej — bez wątpienia w pamięci jego fanów i fanek zapadła najdroższa jajecznica w Polsce, którą zjadł właśnie w Zakopanem. Youtuber wówczas wybrał się do jednej z najdroższych miejsc na Krupówkach, czyli restauracji Księstwo Góralskie. Wówczas za to danie zapłacił aż 67 zł i szybko doszedł do wniosku, że nie jest warte swojej ceny.
— Chleb razowy, jajecznica, szczypiorek, trochę parmezanu. Tyle — ocenił po pierwszym kęsie. — Myślałem, że będzie to coś trochę innego, trochę lepsze niż na co dzień jem w domu. W ogóle nie jest słona, w ogóle nie jest pieprzna. Miała być puszysta, aksamitna, a nie jest. Za mocno ścięta. To jest po prostu zwykłe jajko na chlebie... — dodał.
Książulo w Zakopanem odwiedził drugą restauracją właściciela Księstwa Góralskiego
W najnowszym filmie Książulo wraca do Zakopanego na kolejne testy jedzenia. Tym razem postanowił odwiedzić Mountain Diamond Resort, czyli drugą restaurację, należąca do właściciela Księstwa Góralskiego. O tym, jak przebiegła ta wizyta możemy dowiedzieć się już z podpisu do filmu, czyli "najdroższy nocleg i okropne jedzenie". Youtuber szarpnął się na pokój prezydencki, w którym doba kosztowała 5,5 lub 6 tys. złotych. Jego założeniem było przetestowanie najdroższej możliwej opcji, zważywszy że właściciel Wojciech Krzyściak na lamach "Gazety Krakowskiej" komentował, że testowana przez Książula jajecznica powinna być jego zdaniem jeszcze droższa. Sam pokój ocenił jako urządzony "w stylu dubajskim", co nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że goście z krajów arabskich tłumnie zjeżdżają na Podhale i chętnie wybierają luksusowe obiekty. Szybko jednak stwierdził, że kanapy i fotele są bardzo niewygodne.
A jak wypadło jedzenie serwowane w Mountain Diamond Resort? Książulo wraz z ekipą zaczęli od oscypka, który kosztował 45 zł za cztery małe serki. Szybko okazało się, że nie był dobry ani z wyglądu, ani ze smaku. "Okropny. Aż taki jakby stary. Chyba nie chce go jeść. Nie dość, że jest spalony, to jeszcze w środku jest tragiczny" — ocenił youtuber. Później pokusili się na burgera z frytkami za 80 zł. Youtuber zwrócił uwagę, że burger jest przeładowany warzywami ("tyle warzyw to ja w dwa dni nie jem", powiedział), przez co się rozpadał. Ostatecznie ocenił tę pozycję jako przekombinowaną. Następnie panowie wzięli się za stek z kalafiora w cenie 98 zł. Niestety ta pozycja tez rozczarowała. Smażone smardze, które były w daniu miały być zimne, jakby dopiero wyciągnięte z lodówki. Żurek za 55 zł według Książula smakował bardziej jak ogórkowa. "Zawiodłem się na maksa", przyznał. Ogólnie youtuber z ekipą nie był zadowolony z zaserwowanych dań.