Nieudane wakacje włoskich turystów. Pojechali do malowniczej miejscowości
Historia włoskich turystów, którą przedstawił na swoich łamach serwis tgcom24.mediaset.it, może zmrozić krew w żyłach niejednego urlopowicza. W przypadku ich wakacji wszystko poszło bowiem nie tak jak pójść powinno. Wczasowicze zaplanowali spędzić urlop w małej wiosce Rumo w Górnej Adydze. Jest to urokliwa miejscowość, dość odosobniona, bo otoczona wysokimi górami, licząca niecały tysiąc mieszkańców. Kwestia izolacji wpłynęła na tamtejszy styl architektoniczny, który zachował świadectwa dawnych epok - część fasad domów jest ozdobiona herbami i freskami, niektóre posiadają kolumny wotywne z XVII w. W takim wyjątkowym otoczeniu urlopowicze z Emilii zdecydowali się spędzić wakacje. Okazało się jednak, że mieszkanie, które wynajęli w Rumo, znajduje się nieopodal kościoła San Lorenzo w Mione i dociera do niego bicie świątynnych dzwonów. To ono stało się zarzewiem konfliktu.
Spór o dzwony turystów z władzami miasta. Dwie wersje wydarzeń
Dzwony kościół San Lorenzo Martire w Mione biją cztery razy co pół godziny nie tylko za dnia, ale również w nocy. Jeden z wczasowiczów napisał w mediach społecznościowych wprost, że uniemożliwiło mu to kontynuowanie wakacji, z prostego powodu: nie mógł nawet spać. Zanim turyści zdecydowali się wrócić do domu, weszli w poważny spór z tamtejszymi władzami. Według wersji turystów zostali wręcz przegonieni z miasteczka po tym, jak poskarżyli się na uciążliwe dźwięki:
„Powiedzieli nam, żebyśmy wracali do domu i że nie chcą nas więcej widzieć" - żalił się jeden z urlopowiczów.
Zupełnie inną wersję przedstawiają władze parafialne i miejsce Rumo. Według słów burmistrz Micheli Noletti podjęła ona próbę mediacji z turystami, ale Ci nie tylko nie chcieli rozmawiać, ale też mieli jej grozić i sprawa została zgłoszona na policję:
Coś takiego zdarza się w Rumo po raz pierwszy i wszyscy w mieście są przerażeni, nawet liczni turyści, którzy od lat wybierają naszą lokalizację na wakacje - dodała burmistrz Noletti.
Z kolei Giovanni Bertolli z rady parafialnej kościoła San Lorenzo Martire rzucił zupełnie nowe światło na sprawę, zdradzając, że wczasowicze z Emilli zabrali ze sobą na wakacje do Rumo dość nietypowy gadżet:
Fakt, że ci turyści nawet przywieźli ze sobą miernik poziomu dźwięku na wakacje, sprawia, że myślę, że od początku jedynym celem było wywołanie kontrowersji i oczernienie naszego wspólnota - powiedział Bertolli.
Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności, w tym groźby karalne, który miały padać ze strony turystów, niewykluczone, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie.