Fareed Danesh pochodzi z Afganistanu. W Polsce mieszka od 2014 r. Teraz boi się o los swojej rodziny, która pozostała w Kabulu.

i

Autor: Fareed Danesh

"W każdej chwili mogą zabić moją rodzinę". Afgańczyk w Polsce o reżimie talibów

2021-08-27 17:21

Fareed Danesh pochodzi z afgańskiej prowincji Balch. W Kabulu pracował jako dziennikarz. Po wyjeździe do Polski zdobył dwa dyplomy na Uniwersytecie Jagiellońskim, w Krakowie mieszka od 2014 r. W tym roku chciał wrócić do ojczyzny. Talibowie pokrzyżowali jego plany. teraz Fareed boi się o życie swoich bliskich, którzy pozostali w Afganistanie.

Bartłomiej Plewnia, Radio ESKA: Każdy dzień i każda godzina przynoszą nowe dramatyczne doniesienia, zdjęcia i filmy z Afganistanu. Kraj w dużej mierze opanowany przez talibów wydaje się chylić ku całkowitemu upadkowi - o ile już mu nie uległ. Terroryści postawili siłom NATO ultimatum: ewakuacja z kraju ogarniętego konfliktem ma się zakończyć do końca sierpnia. W przeciwnym wypadku zostaną wyciągnięte konsekwencje - najprawdopodobniej tragiczne w skutkach. Twoja rodzina nadal jest w stolicy kraju - Kabulu. Na pewno przeżywasz teraz ciężkie chwile.

Fareed Danesh: Widziałem wiele okropieństw w swoim życiu, ale przez te ostatnie trzy tygodnie nie mogłem spokojnie spać. To prawdziwy horror. Nawet w tym momencie mam poczucie, że w każdej chwili ktoś może zabić moją rodzinę. Jeden z moich braci współpracuje z ONZ, drugi współpracował z tureckimi i amerykańskimi wojskami w Afganistanie. Bardzo się boję o moją rodzinę, nikomu nie możemy ufać i w każdej minucie możemy się spodziewać, że ktoś wyłamie drzwi i kogoś zabije. Nie jest łatwo żyć w takim napięciu.

A jednak zdecydowana większość Afgańczyków żyje teraz w strachu o swoje życie. Mówi się dużo o trwającej ewakuacji, ale ucieczka wszystkich, którzy są w niebezpieczeństwie, wydaje się być mrzonką.

Sytuacja jest bardzo zła. Najtrudniej mają ludzie, którzy wierzą w demokrację - aktywiści, aktywistki, dziennikarze. Ciężko mówić o ewakuowaniu stamtąd 38 milionów ludzi. Kwestia dotyczy tych osób, które znajdują się na celowniku talibów. Przez ostatnie 20 lat pracowaliśmy w Afganistanie nad nowym demokratycznym systemem, mieliśmy sojuszników w innych krajach. Część społeczeństwa przyjęła zachodnie wartości jako ich własne - i teraz dla tej części sytuacja bardzo się skomplikowała. Wartości tych ludzi są kompletnie odmienne od radykalnej islamistycznej ideologii talibów.

Już w lipcu media donosiły o afgańskich żołnierzach, którzy uciekali zagranicę. Po ciężkich walkach z talibami do Tadżykistanu uciekło wtedy ok. tysiąc wojskowych. Część prowincji została przejęta bez jednego wystrzału. Dlaczego?

Nasza armia była w stanie obronić Afganistan. Doszło jednak do załamania politycznego. Nasi żołnierze uważają, że zostali sprzedani przez międzynarodową społeczność, w szczególności przez Stany Zjednoczone. Umowa z talibami, którą podpisał amerykański prezydent, była błędem. Nie idzie się na układy z terrorystami. Kiedy sypie się system, armia ma związane ręce.

Sprzedani? To mocne oskarżenie.

Wydaje mi się, że Amerykanie chcieli, żeby Afganistan upadł. W niektórych przypadkach mamy tego dowody. Większość prowincji nie chciała się poddać, wiele z nich walczyło. Przykładem niech będzie jednostka stacjonująca na zachodzie kraju, która pod przywództwem mudżahedina z 30-letnim doświadczeniem poddała się talibom. Ci żołnierze walczyli przez 15 dni, ale wtedy skończyła im się amunicja - a przecież nasza armia była dobrze zaopatrzona w amunicję. Większość naszych żołnierzy się nie poddała - a została zmuszona do poddania się. Nie od nich zależało to, że dostali się w ręce talibów.

Amerykanie chcieli oddać Afganistan w ręce talibów?

Fakt, na pierwszy rzut oka wydaje się to nielogiczne. Przecież Ameryka wspierała nasz rząd i szkoliła naszych żołnierzy, więc dlaczego miałaby chcieć wygranej talibów? Afganistan jest bardzo ważnym strategicznie i geopolitycznie krajem. Po wschodniej stronie mamy Chiny, po północnej - Rosję, a na zachodzie - Iran. Wszystkie te kraje są skonfliktowane ze Stanami Zjednoczonymi. Gdy spojrzymy na całość, wydaje mi się, że społeczność międzynarodowa z rozmysłem oddała Afganistan walkowerem. Może chcą rozpętać wojnę w środkowej Azji, co byłoby sporym kłopotem dla Rosji? Wydaje mi się, że coś wisi w powietrzu, ale nie wiemy na razie, co.

Po około 20 latach stabilizowania sytuacji politycznej i społecznej w Afganistanie trudno nie odnieść wrażenia, że historia się powtarza, a talibowie urządzą Afgańczykom piekło.

Kiedy talibowie wkroczyli do prowincji Balch, z której pochodzę (północ Afganistanu, prowincja graniczy z Turkmenistanem i Tadżykistanem - red.), byłem w czwartej klasie. Spalili naszą szkołę i przez następne pięć lat nie mogłem się uczyć. Naukę kontynuowałem dopiero po tym, jak władzę przejęli demokraci. To był dla nas początek nowego rozdziału: szkoły i uniwersytety zaczęły działać, a społeczeństwo zaczęło się zmieniać. Do tego czasu nie mieliśmy właściwie żadnej nadziei na poprawę sytuacji. Nie mieliśmy prawa do gry w piłkę, do oglądania filmów, do słuchania piosenek. Tak naprawdę nie mieliśmy żadnych praw. Nawet kiedy miałem 5 czy 6 lat, nie mogłem bawic się na zewnątrz. Po tych ciężkich doświadczeniach wojny, gdy pojawił się demokratyczny rząd, w końcu mieliśmy nadzieję. Co więcej, wydawało się to działać. Niestety, jak widzimy, historia lubi się powtarzać.

Wiele osób może nie zdawać sobie sprawy, jak wygląda dorastanie w miejscu ogarniętym wojną. W pewnym stopniu światło na sytuację Afgańczyków rzuciły relacje polskiego dziennikarza Wojciecha Jagielskiego i jego książka "Modtliwa o deszcz", a także "Chłopiec z latawcem" Khaleda Hosseiniego. Ten ostatni tytuł wziął się z zakazu puszczania latawców, który obowiązywał pod rządami talibów. Co, jeśli ktoś się do takiego zakazu nie stosował?

Pamiętam, jak grywałem w piłkę z kolegami niedaleko swojego domu. Najczęściej kończyło się to tak, że przychodził jakiś talib, bił nas i pytał dlaczego gramy w piłkę, kiedy jest czas na modlitwę. Cały czas żyliśmy w strachu. Tego nie da się opisać. Pojechałem na miesiąc do Afganistanu w 2017 roku, po 3 latach spędzonych w Polsce i przez cały czas miałem wrażenie, że ktoś będzie chciał mnie zabić. Nawet kiedy wróciłem do Polski jeszcze przez dwa miesiące nie mogłem spać spokojnie. Mówi się u nas, że czasem lepiej jest doświadczyć czegoś złego niż nieustannie czuć, że coś złego się wydarzy. Uczyłem się o tym, jak Polska w czasie II wojny światowej została zaatakowana przez Niemców, a chwilę później przez Rosjan. Minęło już ponad 80 lat, ale ci, którzy jeszcze pamiętają okres okupacji, na pewno najlepiej wiedzą, o czym mówię. To jedno z najgorszych możliwych doświadczeń.

Talibowie nie wybaczają - albo przyjmujesz ich zasady, albo giniesz. Pamiętam, jak ucinali ludziom dłonie na jednym ze stadionów. W latach 90., gdy talibowie rządzili Afganistanem, co piątek uzbrojeni wojownicy zaciągali kilka tysięcy osób na stadion, na którym trzeba było oglądać wymierzanie kary. Ucinano tam ludziom ręce, czasem kamieniowali kobiety. System talibów nie wygląda tak, że sędzia decyduje o karze. U talibów jest tak, że jedna osoba powie: jesteś winny i musisz zginąć - i tyle. Nie ma reguł, nie ma praw, nie ma szacunku. Nikt sie nie przejmuje, ilu umrze, a ilu przeżyje.

Pamiętasz te publiczne lincze, egzekucje?

Tak. Byłem wtedy dzieckiem. Nieraz szliśmy ze starszym bratem na targ i wtedy talibowie popychali nas, żebyśmy poszli na stadion i oglądali. Nawet teraz, po 7 latach mieszkania w Polsce, nie mogę patrzeć na krew. Ten widok przypomina mi całą tę brutalność, którą zobaczyłem na własne oczy. Pamiętam, kiedy miałem 11 lat i poszedłem do studni kilkaset metrów od domu po wodę. Trwały walki. Po obu stronach ulicy była ponad setka martwych ciał. Niektóre z nich wyglądały jak zmasakrowane ciała zwierząt.

A ty? Straciłeś kogoś bliskiego?

Straciłem wielu przyjaciół. Wielu z nich pracowało w armii i sporo z nich zginęło. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że nie walczymy o nasz kraj. Przez ostatnie 20 lat straciliśmy ponad 300 tysięcy żołnierzy. Afgański żołnierz zarabia miesięcznie 200 dolarów. Nikt nie chce ginąć za 200 dolarów, jeśli nie kochasz swojego kraju i jego mieszkańców. Ludzie poświęcają się, żeby bronić kraju, a nie po to, żeby dostać 200 dolarów.Kiedy pracowałem w Afganistanie jako dziennikarz, tworzyliśmy dokument dotyczący inwalidów wojennych. Widziałem setki ludzi, którzy nie mogli się ruszać, nie mieli rąk i nóg. Ci ludzie oddali swoje zdrowie i życie po to, żeby talibowie nie przejęli znowu naszego kraju.

Talibowie utrzymują, że zmienili się przez ostatnie 20 lat.

Na pewno się zmienili. Pytanie: jak? W mojej opinii są teraz bardziej agresywni i okrutni. Jedyną zmianą jest tak naprawde to, że nauczyli się czegoś o polityce. Chcą przekazać tę wiadomość światu: zmieniliśmy się, jesteśmy lepsi, będziemy pomagać ludziom, szanować ich. Mówią to jednak tylko po to, żeby świat zaczął ich postrzegać jako legalną władzę Afganistanu, a to bardzo groźna rzecz. Jak na razie talibowie wiedzą, że nie mają pełnej kontroli nad państwem. W każdym momencie może pojawić się powstanie - talibowie się tego obawiają. Jeśli jednak przejmą pełną kontrolę, dojdzie do masakry afgańskiej ludności.

To przed nią chcą uciec Afgańczycy. Część Polaków obawia się jednak przybyszy z Afganistanu. Mówią o "fali uchodźców", o odmiennej kulturze. Co czujesz, gdy słyszysz nawoływania do bezwzględnego zamknięcia granic przed uchodźcami?

Rozumiem Polaków, Europejczyków, którzy boją się o własny pokój i społeczeństwo. W pełni to szanuję, ale chcę im coś przekazać. Czuję to, co wy. Jem jak wy. Nasza krew jest taka sama. Tak jak wy cierpię, gdy widzę, że dzieje się coś złego. Wydaje mi się, że Polacy mogą zrozumieć nas najlepiej ze wszystkich. Polska jest krajem, którego przez 120 lat nie było na mapie. Teraz 18 milionów Polaków jest na emigracji. Mamy wiele wspólnego. Nie patrzcie na wszystkich Afgańczyków jak na radykalnych islamistów. Imigranci nie przybywają do Europy po to, żeby stwarzać problemy. Oni uciekają do świata, w którym respektowane są podstawowe prawa. Ja też do niego uciekłem. W każdym społeczeństwie mamy dobrych i złych ludzi, zdarzają się czarne owce - zarówno w Afganistanie, w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych. Gdy tylko lepiej się poznamy, okaże się, że jesteśmy tacy sami.

Posłuchaj wywiadu Bartłomieja Plewni z afgańskim dziennikarzem Fareedem Daneshem:
Afganistan pod rządami talibów. Jak wygląda sytuacja w kraju?

Co pamiętasz z podstawówki? Sprawdź swoją wiedzę!

Pytanie 1 z 10
Wymień planety Układu Słonecznego, licząc w kolejności od Słońca: