Ratownicy TOPR GOPR o suchym morsowaniu w górach. Czy to ryzykowne?
W Beskidach, Gorcach, a także w Tatrach obecna zima przyniosła renesans pewnej kontrowersyjnej mody. Chodzi o morsowanie "na sucho", czyli wychodzenie w góry w samej bieliźnie i butach lub - w przypadku mężczyzn - samych spodenkach i butach. Choć wydaje się to ekscentryczną formą hartowania organizmu, co jakiś czas ratownicy muszą biec ze wsparciem morsujących na sucho i chronić ich przed zamarznięciem. Czy naprawdę warto dokładać im pracy?
- Morsowanie bez wody to jest taka turystyka zimą tylko w spodenkach i z plecakiem. Owszem, są bardzo doświadczeni ludzie, ale są też tacy, którzy pooglądali trochę filmów, przeceniają swoje możliwości i nie doceniają gór. Mieliśmy już kilka interwencji. Trzeba mieć na uwadze, że w górach, przy niskiej temperaturze i silnym wietrze, jeśli odkrywamy swoje ciało, to bezpośrednio narażamy się na wychłodzenie i najdrobniejsza kontuzja może doprowadzić do skrajnie niebezpiecznych, a nawet śmiertelnych zdarzeń. Nasi koledzy ściągali z Babiej Góry panią, która nie dała rady kontynuować wędrówki, a w tym roku ratownicy, którzy poszli na rutynowy patrol, napotkali pana w okolicach szczytu Babiej Góry, który był bardzo wychłodzony. Można powiedzieć, że miał bardzo dużo szczęścia. Gdyby nie oni, ten człowiek na pewno by nie przeżył - mówi nam Bartłomiej Filar, prezes grupy Podhalańskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Gdyby morsując na sucho zdarzyło by nam się, że przysypałaby nas lawina, to szanse naszego przeżycia bez żadnego ubrania są praktycznie żadne. Wychodzenie zimą w Tatry w ogóle jest niebezpieczne, trzeba mieć dużo ubrań w plecaku i inne odpowiednie wyposażenie. Stanowczo to odradzamy, nie powinniśmy rozbierać się i udawać bohaterów - mówi nam Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
- Wystarczy najzwyklejsze skręcenie kostki, które w normalnych warunkach niczym nie zagraża, w górach - kiedy dodatkowo nie jesteśmy odzieżowo dobrze przygotowani - może skończyć się tragicznie, bo jak przestaniemy się ruszać, to wychłodzenie nastąpi momentalnie. Jeśli ktoś ma potrzebę robienia takich rzeczy, to blisko swojego domu lub blisko schroniska - ostrzega Kamil Suder, ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.