Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie nie stanie się sceną narodową

Zdaniem Krzysztofa Głuchowskiego, dyrektora placówki, decyzja resortu ma podłoże polityczne i jest karą za przedstawienie „Dziadów” w reżyserii Mai Kleczewskiej. Spektakl wywołał burzę na prawej stronie sceny politycznej. Pojawiły się głosy - między innymi kurator Barbary Nowak - nawołujące do zdjęcia spektaklu z afisza. 

Pani kurator określa nas mianem nie-Polaków, bolszewików i że w teatrze uprawiamy łajdactwo. To są dosłowne cytaty. Reperkusje tych stwierdzeń mają skutki na wyższych szczeblach władzy, czyli np. ministra edukacji czy kultury. Koincydencja nie jest przypadkowa. To wszystko się układa. Najpierw mamy być teatrem współprowadzonym, jesteśmy do tego przygotowywani i nagle, po premierze "Dziadów", na parę dni przed końcem roku dowiadujemy się - nie wprost - bo po doniesieniach medialnych, że nie będziemy instytucją współprowadzoną - stwierdza. 

Dawid gleń, rzecznik urzędu marszałkowskiego, będącego organem prowadzącym Teatru im. Słowackiego informacje o zerwaniu rozmów nazywa „faktami medialnymi”.

To informacje z przestrzeni medialnej. Województwo nie posiada żadnych informacji, jakoby te rozmowy zostały zakończone i by jakakolwiek decyzja została podjęta. Te rozmowy wciąż trwają - zapewnia. 

Przedstawiciel województwa zapowiada że pieniędzy dla Teatru im. Słowackiego nie zabraknie. W przyszłym roku ma otrzymać 14 mln. zł, to o 1 mln. zł więcej niż w tym roku.Tymczasem resort kultury w komunikacie wysyłanym do mediów stwierdza jasno, że nie planuje objąć współprowadzeniem Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Potwierdził to na Twitterze także sam Piotr Gliński.