50 milionów złotych, które miasto wydało na obecny sezon zimowy, oznacza, że przez dwa miesiące bieżącego roku miasto wykorzystało już połowę z 64 milionów złotych zaplanowanych na cały 2023 rok na utrzymanie czystości - i na to prawdopodobnie zabraknie pieniędzy wiosną, latem i jesienią. Połowę, bo pozostała część z owych 50 milionów pochodzi jeszcze z zeszłorocznego budżetu.
My już od dawna wiemy, że nie ma co planować na zimę, bo te kwoty są bardzo różne. Najtańsza zima w ciągu ostatniej dekady to kosztowała 8 milionów złotych, a najdroższa - 50. Ta obecna to jest, to będzie najdroższa w tym okresie, bo jeszcze na pewno będziemy mieli jakieś opady czy akcje zimowe, więc z całą pewnością przekroczymy ten próg 50 milionów - wyjaśniał Piotr Odorczuk z Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania.
Andrzej Kulig, wiceprezydent Krakowa, przyznaje, że to duże, a dodatkowo nieprzewidziane wyzwanie dla już i tak wydrenowanej kasy miasta.
Stworzyła się wyrwa w normalnym, standardowym utrzymaniu czystości w mieście, którą będziemy musieli w ciągu nadchodzących miesięcy zasypywać, bo nie chcielibyśmy, żeby miasto było brudne tylko dlatego, że zaskakiwała nas zmienność pogodowa.
... czyli naprzemienne mrozy i dodatnie temperatury. Żeby załatać powstałą dziurę, miejscy radni musieliby zgodzić się na przesunięcie w ramach tegorocznego budżetu miasta przynajmniej trzydziestu milionów złotych na działanie MPO - czyli zrobić dokładnie to, co w zeszłym roku, ale prawdopodobnie w większej skali. Na razie nie ma takich planów.