"Nas tu zalewa a oni się przerzucają odpowiedzialnością" - tak wielu mieszkańców krakowskiego Bieżanowa ocenia spotkanie pomiędzy nimi a urzędnikami w sprawie niedawnej powodzi. Spotkanie zorganizowała Rada Dzielnicy Bieżanów-Prokocim. Zaproszono przedstawicieli Wód Polskich, Urzędu Miasta, służb ratunkowych i kolejarzy. Ci ostatni się nie zjawili. Wywołało to sporo emocji.
Zalewają mieszkańców. Ludzi, którzy tam mieszkają i żyją a kolej, która za to odpowiada, nawet się nie odważyła tutaj przyjść - grzmiał jeden z mieszkańców, któremu zalało dom po zapchaniu się przepustu należącego do PKP.
Wody Polskie tłumaczyły, że jedyne co mogą zrobić to wybudować pozostałe cztery z pięciu obiecanych dekadę temu zbiorników retencyjnych. Miasto z kolei zobowiązało się do jak najszybszej budowy przepompowni niedaleko skrzyżowania ulic Agatowej i Półłanki. Urzędnicy są zdania, że spotkanie było udane. Mieszkańcy nie do końca.
To jest przepychanka jednych z drugim - mówi jedna mieszkanka - takie spotkanie nie rozwiązuje specjalnie problemów. To są potrzebne rozmowy bardzo merytoryczne wysoce wyspecjalizowanych ludzi w temacie - dodaje inny mieszkaniec.
Powódź w Bieżanowie rozpoczęła się piątego sierpnia. Według IMGW tak silnych opadów skoncentrowanych w tak niewielkim obszarze nie było od około 100 lat. Osiedla wzdłuż ulicy Bieżanowskiej stanęły w wodzie. Zalane były piwnice, garaże, ogrody i partery. Wiele ulic było nieprzejezdnych.
Mieszkańcy ponieśli straty, które trudno oszacować. Straty, których nikt im nie chce zrekompensować bo ubezpieczenia nie obejmują powodzi w terenach zalewowych.