Dwa oblicza Tadeusza Dudy. Tak postrzegają go sąsiedzi. „Dla obcych był złotym człowiekiem”

2025-07-01 15:28

Choć dla wielu mieszkańców Starej Wsi uchodził za człowieka życzliwego i towarzyskiego, w domu Tadeusz Duda miał być kimś zupełnie innym. Z ustaleń „Super Expressu” wyłania się obraz mężczyzny, który potrafił oczarować sąsiadów, a jednocześnie przez lata miał dręczyć swoją rodzinę. Dziś, po piątkowej tragedii, w której zginęła jego córka i zięć, nikt już nie ma wątpliwości, że w tej historii były dwa oblicza – zewnętrzne i ukryte.

Tak Tadeusza Dudę postrzegają sąsiedzi. „Dla obcych był złotym człowiekiem”

i

Autor: Małopolska Policja / Aleksander Ruszkowski Tak Tadeusza Dudę postrzegają sąsiedzi. „Dla obcych był złotym człowiekiem”

Zabójstwo w Starej Wsi. Co o Tadeuszu Dudzie mówią mieszkańcy miejscowości?

Tadeusz Duda przez wiele lat był postrzegany jako człowiek pogodny i muzykalny. Jak mówią sąsiedzi, potrafił grać na organach i akordeonie, śpiewał i brał udział w lokalnym zespole amatorskim, w którym uczestniczyły także jego dzieci. Na pierwszy rzut oka nic nie wskazywało na to, że za zamkniętymi drzwiami toczy się dramat.

– To wesoły człowiek, grał na organach i akordeonie, śpiewał też. Wszystkie dzieci są muzykalne. Nawet zespół amatorski mieli. Jednak zgody w tej rodzinie to nie było. Do obcych Tadek był złotym człowiekiem – powiedział jeden z sąsiadów w rozmowie z „Super Expressem”.

To właśnie ta dwulicowość Dudy uderza dziś najbardziej. Bo choć potrafił być serdeczny wobec innych, we własnych czterech ścianach miał doprowadzać do awantur i przemocy.

Jak ustalił „Super Express”, Duda był od dawna znany lokalnej policji. W jego domu wielokrotnie interweniowali funkcjonariusze, a cała rodzina została objęta procedurą Niebieskiej Karty. Jego zachowanie miało nosić znamiona przemocy domowej i gróźb.

– Mężczyzna był znany policjantom, w miejscu zamieszkania były zgłaszane interwencje domowe dotyczące głównie znęcania się przez niego nad rodziną, jak również kierowania przez niego gróźb karalnych. Rodzina była objęta procedurą Niebieskiej Karty – przekazała dziennikowi Jolanta Batko, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Limanowej.

Córka Justyna, która – jak mówią sąsiedzi – szczególnie boleśnie znosiła domową sytuację, miała zachęcać matkę do zgłaszania przemocy. To właśnie ona stała się jedną z ofiar krwawego poranka 27 czerwca.

Z biegiem lat Tadeusz Duda miał być coraz bardziej izolowany przez własnych bliskich. Jak twierdzą sąsiedzi, coraz częściej mieszkał osobno – w domku letniskowym lub w swoim rodzinnym domu.

– Oni wszyscy byli przeciwko niemu. Tadek nawet czasami musiał mieszkać w domu rodzinnym albo w domku letniskowym, który znajduje się tu niedaleko – mówi sąsiad.

Od kwietnia 2025 roku Duda znajdował się pod dozorem policyjnym. Sąd wydał również zakaz zbliżania się do jego rodziny. Mimo to nie został prawomocnie skazany – sprawy toczyły się w sądach, a do ostatecznych rozstrzygnięć nie doszło na czas.

– Jeszcze w czwartek z nim rozmawiałem, staraliśmy się unikać rozmów na tematy jego spraw rodzinnych, podobno miał się wyprowadzić z domu, bo tak nakazał mu sąd dzień wcześniej – wspomina znajomy mężczyzny.

Dramatyczne wydarzenia z ostatniego piątku wstrząsnęły lokalną społecznością. Duda – według ustaleń śledczych – najpierw ciężko ranił swoją teściową, potem zastrzelił zięcia, a na końcu córkę Justynę. Wszystko działo się na oczach bliskich, w domach i na budowie, gdzie młode małżeństwo wznosiło swoje wymarzone lokum.

Trwa obława, a cała okolica żyje w niepokoju. Policja sprawdza każdy pojazd, kontroluje domy, używa śmigłowców, psów i dronów. Wzmocniona została też ochrona osób z otoczenia ofiar.

– Jesteśmy wstrząśnięci, zdruzgotani i się boimy – powiedział „Super Expressowi” pan Józef, mieszkaniec Starej Wsi.

Kraków Radio ESKA Google News

Małopolska. Piąta doba obławy na 57-latka na Limanowszczyźnie [GALERIA]

Obława w Starej Wsi pod Limanową na Tadeusza Dudę