Snusy wśród polskich uczniów. III LO w Krakowie ostrzega
Ostatnio na stronie internetowej Gazety Krakowskiej pojawiła się treść e-maila, jaką władze III Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Kochanowskiego w Krakowie rozesłały do rodziców swoich uczniów. Pracownicy zaapelowali w nim o czujność wobec nowych używek, które pojawiły się na polskim rynku - snusów:
Szanowni Państwo, ostatnio coraz częściej pojawiają się informacje o nowych używkach wśród młodzieży o nazwie snusy. Są to woreczki nikotynowe nazywane też saszetkami czy poduszkami. To produkty zawierające nikotynę, przeznaczone do zażywania doustnego. Wkłada się je między dziąsło a wargę, co powoduje uwalnianie soli nikotyny i przenikanie jej do krwiobiegu w szybkim tempie. Możliwość łatwego kupienia w Internecie oraz dyskretnego zażycia używki sprawia, iż zainteresowanie wśród młodzieży niepokojąco rośnie. Zachęcamy Państwa do zapoznania się z poniższymi artykułami, które zawierają szczegółowe informacje na temat skutków używania snusów. W załączniku przesyłam również zdjęcia jak mogą wyglądać potencjalne pudełeczka z używką - czytamy w wiadomości rozesłanej przez szkołę.
O problemie snusów udało nam się porozmawiać z Pauliną Filipiak-Piwko z Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień w Krakowie, która przyznała, że jest to nowy temat, przynajmniej jeśli chodzi o dzieci i młodzież. Do tej pory szkoły nie zgłaszały bowiem do centrum tego problemu, tzn. że może dopiero niedawno się pojawił albo dopiero się rozwija. Tym bardziej warto zwrócić na niego uwagę, zwłaszcza że sprawa jest poważna. Mamy bowiem do czynienia z produktem szkodliwym:
Możemy mówić o tym, że jest to produkt szkodliwy, bo zawiera w składzie nikotynę. Wchłania się do obiegu przez śluzówkę, bo te snusy podaje się w taki sposób, że wkłada się je między wargę a podniebienie. Tę saszetkę, bo taką formę ma ten produkt, trzyma się w jamie ustnej do około pół godziny. Snusy można kupić w sklepach, można go kupić też online. Opakowanie jest okrągłe, w środku znajdują się saszetki z nikotyną, więc przeciętny rodzic nie będzie wiedział niestety, jaki to produkt jego dziecko być może posiada. Na wieczku opakowania nie ma informacji o jego zawartości — zwraca uwagę Paulina Filipia-Piwko.
Snusy są "niewidoczne" dla rodziców. Jak rozpoznać zagrożenie?
Snusy jako produkt zawierający nikotynę negatywnie wpływają na nasze zdrowie, a zwłaszcza zdrowie młodych osób. Pomimo braku substancji smolistych, ich zażywanie zwiększa ryzyko powstawania nowotworów:
Nikotyna zawsze będzie substancją uzależniającą, więc to już samo w sobie przemawia pod kątem szkodliwości, zwłaszcza jeżeli mówimy o dzieciach czy młodzieży. Jak wiemy, osoby w młodym wieku uzależniają się szybciej niż dorośli. W przypadku snusów nie mamy tego dymu tytoniowego, który ma w sobie substancje smoliste, natomiast z moich informacji wynika, że te produkty również podnoszą ryzyko nowotworów i tutaj mówimy też o nowotworach w obrębie jamy ustnej ze względu na drogę podania tego produktu - przestrzega nasza rozmówczyni.
Oprócz tego, że snusy są szkodliwym produktem, są także "niewidoczne", co znacznie utrudnia rodzicom dostrzeżenie problemu. Ze względu na swoją formę niełatwo bowiem "złapać" dziecko na zażywaniu narkotyku. Koniecznie jest zatem edukacja - zarówno rodziców, jak i młodzieży:
W przypadku snusów jest większa trudność w rozpoznaniu, że dziecko je zażywa, niż w przypadku papierosów czy e-papierosów, bo nie mamy do czynienia ani z dymem tytoniowym, ani z żadnym innym zapachem. Właściwie chyba jedynym sposobem jest tutaj rozmowa z dzieckiem. Oczywiście zachęcamy rodziców do tego, żeby rozmawiać z dziećmi i też je edukować, czym ten produkt właściwie jest, mówić otwarcie, że posiada w składzie nikotynę, która jest substancją silnie uzależniająca i szkodliwą. Poza tym, jeżeli rodzic zauważy przy dziecku okrągłe opakowanie i nie wie, co jest w środku, to warto też się tym zainteresować. Właściwie wpisując w wyszukiwarkę hasło snusy czy velo, można zobaczyć przykładowe opakowania tych produktów i też uczulić się na to, jak ten produkt może wyglądać - radzi w rozmowie z nami Paulina Filipiak-Piwko z Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień w Krakowie.
