Kilku rowerzystów zgłosiło do Zarządu Dróg Miasta Krakowa, że po nowo oddanej do użytku kładce pieszo-rowerowej jedzie się jak po wybojach. Zapytani przez nas Krakowianie uważają, że kładka jest super pomysłem, ale nawierzchnia rzeczywiście mogłaby być lepsza.
- Cieszę się, że ta kładka powstała, bo dotychczas musiałem jeździć po niebezpiecznej ulicy. Ale zauważyłem przy zjeżdżaniu, że nawierzchnia jest nierówna.
- Dzisiaj pierwszy raz przejechałam się tą kładką i było naprawdę świetnie. Ale asfalt nie jest do końca równy, a jak jest nowy to przecież powinien być.
- Mnie się jeździ dobrze i ja nie mam żadnych zastrzeżeń - mówią mieszkańcy Krakowa.
Na kilka dni przed otwarciem kładki dla ruchu pieszo-rowerowego sprawdzili ją inspektorzy z Zarządu Transportu Publicznego. Już wtedy zgłosili pewne zastrzeżenia.
- Zauważyliśmy, że są pewne nierówności, szczególnie odczuwalne, gdy się z kładki zjeżdża. Zgłosiliśmy to do inspektora, który prowadzi tę inwestycję, aby zbadał, czy te nierówności mieszczą się w normie, czy nie. Trzeba wziąć pod uwagę, że na takiej kładce nie zawsze da się równo wylać asfalt - mówi Marcin Wójcik z Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie.
Jeśli nierówności nie mieszczą się w dopuszczalnych normach, wykonawca będzie musiał swoją pracę poprawić.
- Mimo że kładka została udostępniona do bezpiecznego korzystania przez pieszych i rowerzystów, to jeszcze jej oficjalnie nie odebraliśmy od wykonawcy. Przeprowadzimy dodatkowe pomiary nawierzchni. Wyniki powinniśmy mieć do końca tygodnia. Wtedy będziemy wiedzieli, czy rzeczywiście jest jakiś problem, czy są to jednak tylko indywidualne odczucia rowerzystów. Taka kładka nieco różni się od drogi i jest pewne tolerancja odchyleń od tego, jak bardzo równa ma być nawierzchnia - mówi Michał Pyclik z Zarządu Dróg Miasta Krakowa.
Kładka pieszo-rowerowa została otwarta pod koniec lipca. Jej budowa kosztowała 21 milionów złotych.