Powódź już powoli się kończy, teraz czas na porządki. Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Krakowie wysłało w poniedziałek rano konwój pojazdów, które będą pomagać w posprzątaniu Nysy po wielkiej wodzie.
W pierwszej turze jedziemy w 12 osób, zabieramy ze sobą 7 jednostek sprzętowych. To jest ciężki sprzęt - są to dwa hakowce z przyczepami, z kontenerami o pojemności 40 metrów sześciennych i 20 metrów sześciennych. Do tego zabieramy dwie duże polewaczki, one mogą zmywać ulice i pracować w trybie ręcznym, czyli możemy zmywać tak zwaną prądownicą - mówi Jacek Sobczyk z Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania.
Sprzęt jest uniwersalny - gdy nie ma potrzeby korzystać z polewaczek, to można je zdemontować z maszyn w 20 minut, dzięki czemu mogą pracować jako pojazdy do przewozu odpadów kontenerami. W trasę jedzie również duża ładowarka, która ma zapewnić MPO samowystarczalność przy ładowaniu i transportowaniu odpadów.
Idea jest prosta - pomoc. Nawiązaliśmy kontakt z władzami Nysy w piątek w godzinach okołopołudniowych, wszystko udało się szybko zorganizować. Musimy mieć teren, gdzie ten ciężki sprzęt zostanie zainstalowany, a taki teren zostanie nam udostępniony - porozumieliśmy się z tamtejszym zakładem komunalnym, wczoraj prowadziliśmy rozmowy i wszystko mamy już zapewnione. Czekają na nas, od razu po zajechaniu ruszamy do pracy - dodaje Sobczyk.
Przed MPO dużo ciężkiej pracy, ale wszyscy są gotowi i chętni do pracy - wśród zespołu udającego się do Nysy znajdują się wyłącznie ochotnicy, którzy chcą pomóc w posprzątaniu zniszczeń wygenerowanych przez powódź.
Jest taka potrzeba, no to jadę - spakowany, gotowy do pracy. Jesteśmy gotowi, tu wszyscy są doświadczeni - mówi Waldemar, jeden z ochotników.
Jesteśmy przygotowani tak naprawdę na wszystko, tylko że zdjęcia nie odzwierciedlają dobrze rzeczywistości, dlatego nie wiemy dokładnie gdzie będziemy zadysponowani, ale mimo to jesteśmy gotowi - mówi Paweł, kolejny z ochotników.
Byliśmy pewni, że pojawi się taka inicjatywa, nie jest to dla nas zaskoczeniem i z całą pewnością nie brakuje rąk do pracy. Początkowo jedziemy na 7 dni, zobaczymy co będzie dalej - mówi Marcin.
Według pierwszych szacunków miejscowych mediów, straty w Powiecie Nyskim wynoszą co najmniej 250 milionów złotych.