Przed rozpoczęciem wydarzenia Straż Miejska złożyła kwiaty przy grobie Zygmunta III Wazy - króla, który przeniósł stolicę z Krakowa do Warszawy. Przemarsz ruszył o 17:30 z Placu Wszystkich Świętych i zmierzał w kierunku dworu Wawelskiego. Wśród wychodzących na dwór nie brakowało także tych, którzy faktycznie nie wychodzą na pole...
Od urodzenia wychodzę na pole! Jestem z Małopolski. W Krakowie mieszkam od 20 lat. Żona jest z Dolnego Śląska i wychodzi na dwór. Ale w domu nie było nigdy o to kłótni - zapewnia jeden z uczestników wyjścia na dwór.
Czy przegrany zakład jest powodem do wstydu? W żadnym wypadku! - przekonuje jedna z mieszkanek Krakowa.
"Nie! Honor trzeba mieć! Jeśli przegrało się zakład, to trzeba się wywiązać. Powinniśmy się cieszyć i być dumni, to żadna ujma dla Krakowa".
Na czele marszu szedł prezydent Krakowa Aleksander Miszalski. Przegraliśmy bitwę frekwencyjną, ale jestem zadowolony. Jesteśmy na drugim miejscu w Polsce, a w samym Krakowie był rekord! Trzeba było zrealizować z pewnym zgrzytem obietnicę, ale została zrealizowana. Dziękuję Krakowianom, że wzięli udział w wyborach i wspomogli mnie w tym "traumatycznym" przeżyciu podczas wyjścia na dwór – mówił z humorem Miszalski.
Przypomnijmy, w Krakowie do urn poszło 79,71% procent głosujących, a w Warszawie frekwencja wyniosła 83,16%.