Kraków musi zdążyć. nie mamy innego wyjścia. Choć to szczególne wybory, pewne rzeczy będziemy robić po raz pierwszy - mówi Dariusz Nowak, rzecznik Urzędu Miasta Krakowa.
Urzędnik przyznaje, że czasu na przygotowania jest wyjątkowo mało, a kłopotów co niemiara. Na przykład z tak zwanymi odrębnymi obwodami wyborczymi, zlokalizowanymi w szpitalach czy DPS-ach.
Do 10 czerwca musimy mieć tzw. odrębne obwody. Niektóre z nich mieszą się w szpitalach, a wciąż nie ma rozporządzeń ministerstwa zdrowia dotyczących tego, jak ma wyglądać bezpieczeństwo w takim lokalu. Mało tego, ktoś kierujący taką placówką może powiedzieć, że sobie nie życzy takiej komisji i mamy problem, bo musimy szukać nowej lokalizacji - wyjaśnia Dariusz Nowak.
Kolejny problem wiąże się z osobami zasiadającymi w komisjach wyborczych. Przy poprzedniej dacie wyborów - 10 maja - do pracy brakowało ok. 300 osób. Teraz, po zmniejszeniu minimalnej liczby członków braki kadrowe schodzą na dalszy plan. Kłopot w tym, że członków trzeba przeszkolić.
Nie wiemy ile osób, z tych które się zgłosiły będzie nadal wyrażało wolę zasiadania w komisji. Ale problemem jest to, że te osoby musimy przeszkolić, dostarczyć im sprzęt, a to jest ok. 4 tys. osób - mówi Nowak.
Sporym wyzwaniem będzie także proces głosowania korespondencyjnego. Pakiety wyborcze mają być dostarczane pocztą lub za pomocą urzędowych kurierów. Sęk w tym, że np. osoby na kwarantannie będą mogły wyrazić wolę głosowania zdalnego na dwa dni przed samymi wyborami. Stąd niemal do końca nie będzie wiadomo, ilu urzędników roznoszących pakiety trzeba będzie zatrudnić.
Najmniejszym problemem jest druk obwieszczeń wyborczych, choć urzędnicy i tak będą musieli nieźle się nagimnastykować.
Skoro 10 czerwca zamykamy obwody, 12 musi być obwieszczenie, to mamy dwa dni na druk. Ktoś, kto zna realia, wie, że nie jest to proste zadanie - podsumowuje Nowak.