Marcin Wójcik z Zarządu Transportu Publicznego przyznaje, że pierwsze podejście do malowania punktu na osiedlu Podwawelskim zakończyło się… klapą.
Punkty mobilności wirtualnie istnieją. Rzeczywiście mamy pewne opóźnienie, ale robimy to jako pierwsi w Polsce i przyznajemy się do tego, zrobiliśmy test, który nam nie wyszedł. Użyliśmy złej techniki. Szablon był w porządku, ale nakładanie farby pędzlem czy wałkiem nam się nie udało - przyznaje.
Po fiasku, ZTP postanowił wynająć specjalistów i tu... kolejna porażka.
Zrobiliśmy rozeznanie rynku, jedna z firm orzekła, że jest w stanie to zrobić to za ok. 20 tys. zł, co akurat mieściło się w naszym budżecie. Gdy przyszło co do czego, zrobiliśmy zapytanie ofertowe, wspomniana firma całkowicie się wycofała, a pozostałe dwie firmy zaproponowały kwoty rzędu 50 i 100 tys. zł, co było absolutnie poza naszym zasięgiem. więc musieliśmy zrezygnować z ich usług i ponownie przystąpiliśmy do tego zadania własnymi siłami - stwierdza Marcin Wójcik.
Przedstawiciel ZTP zapewnia, że tym razem nie ma mowy o fuszerce.
Dokonaliśmy pierwszych testów, teraz wygląda to znacznie lepiej, damy rade zrobić to samemu - wyjaśnia.
Pierwszych sześć punktów w centrum miasta już zostało wyznaczonych. Pomimo to hulajnogi dalej walają się po chodnikach i zieleńcach, pomimo, iż ZTP zmiał zobowiązać operatorów e-hulajnóg do ich umieszczania w punktach mobilności. Marcin Wójcik wyjaśnia, że negocjacje z operatorami w tej sprawie wciąż trwają. Dlatego miasto ponownie podjęło akcję usuwania porzuconych byle gdzie hulajnóg.