Polska fabryka firmy Fakro zbombardowana we Lwowie. Prezes Ryszard Florek ujawnia szczegóły
Ryszard Florek to prezes spółki Fakro, pochodzącej z Nowego Sącza, zajmującej się produkcją m.in. okien dachowych i schodów. W nocy z 18 na 19 września 2023 roku podczas ataków rakietowych Rosji na Ukrainę, wiele pocisków spadło na Lwów oraz Charków. Wówczas poważnie zniszczona została lwowska fabryka Fakro. Wstępne straty oszacowano na 10 milionów złotych. Obecnie wiadomo już, że ta kwota była znacznie wyższa i wyniosła około 30 miliony złotych. Ryszard Florek w rozmowie z Łukaszem Kijkiem w programie "Biznes Klasa" portalu Money.pl zdradził więcej szczegółów z tej fatalnej nocy.
— Przez nasze centrum przejechało kilkanaście tysięcy tirów, które z pomocą Zachodu trafiały na Ukrainę za pośrednictwem Caritasu. W pewnym momencie widać, że to zostało dostrzeżone z Moskwy i dokładnie na tę halę, gdzie było to centrum pomocy, spadła rakieta — powiedział Ryszard Florek w programie "Biznes Klasa".
Pożar hali produkcyjnej Fakro we Lwowie. Firma odniosła ogromne straty
Ryszard Florek w "Biznes Klasie" przyznał, że tuż po ataku ogień błyskawicznie rozprzestrzenił się po całej fabryce i pochłonął także dwie sąsiadujące hale, które służyły za magazyny. Przechowywano w nich gotowe do montażu okna oraz elementy produkcyjne. Prezes Fakro nie ukrywa, że to są straty, których nie da się w żaden sposób odzyskać. Dodaje, że być może jeśli wojna zostanie zakończona i dojdzie do momentu, w którym zaczną być wypłacane reparacje. Nie ma jednak co do tego zbyt wielkich nadziei.
— Nie ma ani ubezpieczenia, ani odszkodowania. Być może, że jeżeli Rosja przegra wojnę, będzie mowa o reparacjach, ale nawet w takich okolicznościach nie sądzę, żeby zgodziła się na wypłatę reparacji — powiedział Ryszard Florek.
Prezes Fakro Ryszard Florek wypadł z listy najbogatszych magazynu "Forbes"
Cała sytuacja miała także wpływ na jego pozycję w biznesie. Po tej sytuacji prezes Fakro wypadł z Listy Najbogatszych Polaków magazynu "Forbes". Wówczas jego majątek przekraczał miliard złotych. Obecnie ten wynik znacznie spadł i obecnie szacuje się go na poziomie 853 mln złotych. Sam Ryszard Florek nie ukrywa, że prowadzenie biznesu znacznie zmieniło się na przestrzeni lat. Przyznaje, że dawniej było łatwiej, a formalności nie były tak uporczywe.
— Zaczynaliśmy jeszcze za czasów komuny. I wtedy się najlepiej prowadziło biznes. Pod warunkiem że to był mały zakład rzemieślniczy. Wówczas była karta podatkowa i w ogóle płaciło się tylko podatek od osoby. Kontrola, jak przychodziła, to tylko liczyła pracowników, czy tylu i tylu pracuje i za ilu opłacamy podatek. A dzisiaj to jest koszmar — stwierdził Ryszard Florek.