Małopolska zostanie poligonem doświadczalnym nowej strategii walki z pandemią. Jej główne założenie to, że pacjenci z koronawirusem mają sami monitorować swój stan zdrowia. Pomóc w tym ma 1500 pulsoksymetrów, czyli urządzeń do badania poziomu tlenu we krwi. Jeśli ten poziom spadnie za nisko, urządzenie automatycznie informuje o tym lekarza, lub od razu pogotowie ratunkowe. Ma to pomóc w szybszym wykrywaniu stanów krytycznych a także uprościć i usprawnić system opieki pandemicznej.
Pacjent otrzyma dane do logowania w systemie od lekarza. Informacja o tym, że dana osoba potrzebuje telemonitoringu będzie automatycznie przekazywana do Poczty Polskiej, aby listonosz mógł przekazać pulsoksymetr - mówi Aleksandra Kwiecień z małopolskiego oddziału NFZ.
Wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie uważa, że to dobry krok. Pytanie czemu tak późno i czemu tak mało.
Liczba 1500 pulsoksymetrów jest kroplą w morzu. Część pacjentów, na szczęście mniejsza, trafia do szpitali, natomiast zdecydowana większość z tych dwóch tysięcy dziennie jednak zostaje w domu więc 1500 pulsoksymetrów praktycznie jest w stanie wyczerpać się w ciągu najbliższej doby - mówi profesor Lech Kucharski ze Szpitala imienia Żeromskiego.
Profesor Kucharski jest zdania, że wprowadzanie tego systemu tylko na terenie Małopolski jest błędem. Powinien on obowiązywać od razu w całym kraju. Zaleca każdemu pacjentowi czy pacjentce z koronawirusem zakup i stosowanie pulsoksymetru jeśli tylko jest to możliwe.
Rządowe pulsoksymetry są już w Małopolsce. Ministerstwo liczy na to, że ta strategia ułatwi lekarzom decydowanie o tym, którzy pacjenci powinni trafiać do szpitali.