Ponad 120 milionów złotych. Tyle w sumie domagają się od miasta Krakowa prywatni właściciele terenów wokół Zakrzówka. Chodzi o grunty, na których 3 lata temu Rada Miasta ustanowiła użytek ekologiczny. Wnioski o odszkodowania złożyło 12 podmiotów, w tym jedna spółka deweloperska - Kraków City Park - która oczekuje najwyższego odszkodowania spośród wszystkich roszczeń: Prawie 109 milionów złotych.
10 wniosków zostało odrzuconych przez Urząd Miasta, ale 2 są jeszcze rozpatrywane. Urzędnicy widzą pole do walki, gdyż według miejskich prawników ustanowienie użytku ekologicznego mogło nie mieć znaczenia dla możliwości dysponowania tymi gruntami przez ich właścicieli.
Na tym terenie jest ochrona gniewosza, więc i tak w naszej ocenie Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska nie mógłby wydać zgody albo na zniszczenie tego siedliska, albo na jego przeniesienie - mówi dyrektorka Wydziału Kształtowania Środowiska Małgorzata Mrugała.
6 osób oraz deweloper, którzy otrzymali odmowy wypłacenia roszczeń zaskarżyli miasto do sądu. Jak podkreślają, walczą o prawo do dysponowania swoją własnością, a jeśli gmina im te prawo ograniczyła, to z mocy ustawy musi za to zapłacić.
Żaden dokument nie stwierdził, że na mojej działce na przykład jest coś do ochrony. Nie ma takiego dokumentu. Ani miasto nie ma takiego dokumentu, ani RDOŚ nie ma takiego dokumentu, a ja taki dokument mam, który mówi, że na mojej działce nie ma nic do ochrony - mówi Jan Broniec ze Stowarzyszenia Właścicieli Ziem na Zakrzówku.
Miejscy Radni, w tym Łukasz Maślona, oraz aktywiści ekologiczni podkreślają, że nie zapadł jeszcze w Polsce prawomocny wyrok przyznający odszkodowanie z tytułu ustanowienia użytku ekologicznego.
Urzędnicy miejscy twierdzą, że czytając literalnie ustawę o ochronie środowiska ochrona gatunkowa nie jest obowiązkiem gminy, tylko władz centralnych i to one powinny wypłacać ewentualne odszkodowania z tytułu przepisów o ochronie środowiska ograniczających prawo własności. Gmina jest jednak otwarta na rozmowy o ugodach sądowych.