Jak poinformował dziś mer Kijowa Witalij Kliczko, miasto przeszło w stan obrony. W niektórych dzielnicach słychać odgłosy strzałów i eksplozji.
- Sytuacja jest napięta. Dziś rano trzy godziny spędziliśmy w schronie przeciwlotniczym, potem wyszliśmy i przez jakiś czas było spokojnie. Nawet miałam możliwość pójścia do sklepu po wodę i jakieś podstawowe jedzenie. Parę minut temu usłyszeliśmy jednak alarm i znowu musieliśmy iść do schronu. Na razie jest jeszcze cicho, ale musimy tu zostać przez jakąś chwilę. Sporo osób spędziło dzisiejszą noc w metrze, ukrywając się przed atakami bombowymi - mówi Radiu ESKA Olya Rusina, dziennikarka ukraińskiego radia Hromadske i absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Według ukraińskich urzędników, na których powołuje się Reuters, ataki rakietowe zabiły dziś co najmniej 6 osób w miejscowości Browary pod Kijowem. Pociski trafiają także w samą stolicę. Kliczko zaapelował do mieszkańców stolicy, by zaopatrzyli się w wodę, żywność i inne artykuły pierwszej potrzeby - wymienił m.in. koce i ubrania, które mogą przydać się w schronach.
- Trwa obrona Kijowa. Rosjanie nie weszli jeszcze do miasta i mam nadzieję, że nie wejdą, bronimy się. Inwazja trwa nie tylko od strony Donbasu, ale także ze strony okupowanego Krymu i Białorusi. To właśnie przez Białoruś prowadzi teraz główna droga Rosjan. Przedostają się dalej przez Czernichów, miasto między Kijowem a granicą. Tam trwają walki - relacjonuje Rusina. - Wszyscy bardzo liczymy na wsparcie Zachodu, przede wszystkim sankcje, odłączenie Rosji od systemu SWIFT, sankcje personalne przeciwko Putinowi. Liczymy też na dostawy broni - dodaje dziennikarka.
Polska Misja Medyczna jeszcze w pierwszym dniu inwazji zaapelowała do Polaków o wsparcie finansowe, które zostanie przeznaczone m.in. na opatrunki i inne artykuły medyczne. Jeszcze w ten weekend na granicę ma zostać wysłany pierwszy transport z pomocą dla wschodnich sąsiadów. Link do zbiórki można znaleźć na facebookowym profilu PMM.