Według szacunków, z problemem bezpłodności boryka się w Polsce ok. 1,5 mln. par. Prof. Robert Jach, ginekolog, kierownik Oddziału Klinicznego Endokrynologii Ginekologicznej i Ginekologii i jednocześnie szef Ośrodka Leczenia Niepłodności Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie przyznaje, że zmiana niesie dla nich poważne konsekwencje.
To nie jest dobra informacja, obsługujemy grupę z południowo-wschodniej Polski. Przyjeżdżają do nas ludzie z Małopolski, Podkarpacia, ze świętokrzyskiego. Przez cztery lata obowiązywania programu przyjęliśmy ponad 1,1 tys. par, z dobrym efektem. Ten program był świetnie skonstruowany pod względem diagnostyki, zabrakło tego drugiego etapu, czyli leczenia. Teraz mówią: zdiagnozowaliśmy u was niepłodność i leczcie się sami, płaćcie, albo szukajcie rozwiązania w NFZ. Jesteśmy chyba jedynym szpitalem, który wykonuje inseminację. Nominalny koszt, to 400 zł, wycena NFZ to 100 złotych. Dzięki zgodzie dyrektora możemy te rzeczy robić w wyjątkowych sytuacjach. Dopłacamy, ale wielu ludziom to pomogło - stwierdza.
Dodaje, że pewną nadzieją dla pacjentów są programy leczenia bezpłodności refundowane przez samorządy. Kraków przymierzał się do uruchomienia takiego programu, mogło z niego skorzystać nawet sto par, jednak uchwała Rady Miasta Krakowa została jednak unieważniona przez ówczesnego wojewodę małopolskiego Piotra Ćwika.