Przeciwko karczowaniu protestują aktywiści Akcji Ratunkowej Dla Krakowa. Ich zdaniem krajobraz na miejscu wycinki nie przystaje do miasta aspirującego do miana Zielonej Stolicy Europy.
Krajobraz nie wiem, czy bardziej pustynny, czy księżycowe. Wszystko zostało zryte do poziomu gleby, czarna ziemia, góry korzeni - relacjonuje Maciej Fijak z Akcji Ratunkowej dla Krakowa.
Początkowo mowa była o tysiącu trzystu drzewach przeznaczonych do usunięcia, jednak ostatecznie okazało się, że będzie ich o tysiąc więcej.
To 2,3 tys. drzew. To liczba, trudna do wyobrażenia dla przeciętnego człowieka. Dla przykładu możemy podać Park Jordana, w którym rośnie 1,6 tys. drzew albo Planty, gdzie jest nieco ponad 2 tys. Więc to jest taka skala - dodaje Maciej Fijak.
Artur Paszko, prezes Kraków Nowa Huta Przyszłości tłumaczy, że przeznaczone do wyrębu drzewa nie są cennymi gatunkami, a po wycince spółka zasądzi taką samą liczbę młodych drzew w ramach nasadzeń zastępczych.
Na tym terenie funkcjonowały wydziały huty generujące spore zapylenie. By je ograniczyć, sadzono topole, które miały rosnąć 15-20 lat i ten okres dawno minął. Ponadto, gdy zakłady zaprzestały działalności rozsiewały się inne gatunki, często inwazyjne, które wypierały rodzimą roślinność i są wskazane do wycięcia - stwierdza.
W sprawie wycinki interpelację do prezydenta Jacka Majchrowskiego złożył radny Artur Buszek z .Nowoczesnej. Jego zdaniem istnieje obawa, że jest ona sprzeczna z przyjętą przez Radę Miasta uchwałą o ochronie drzew.
To nie powinno mieć miejsca. Wszystkie jednostki miejskie zostały zobowiązane do przestrzegania procedur, do sporządzania szczegółowych operatów dendrologicznych. Kraków Nowa Huta Przyszłości to spółka, w której Miasto Kraków ma większość udziałów, więc ją też obowiązują te zasady - mówi.
Artur Paszko zapewnia, że Spółka wykonała szczegółową analizę dendrologiczną terenów objętych wycinką. Zastrzega, że KNHP cały czas jest w kontakcie z Wydziałem Kształtowania Środowiska UMK i analizowany jest los każdego drzewa.