Podstawą umorzenia były opinia Centralnego Laboratorium Badawczego Głównego Inspektoratu Ochrony środowiska i analizy przeprowadzone przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
Z tych badan i opinii wynika, że nie wykazano przekroczenia emisji szkodliwych substancji do środowiska, nie stwierdzono, by działania te miały negatywny wpływ na życie ludzi - mówi Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
W ocenie WIOŚ wyniki przeprowadzonych w ubiegłym roku badań nie wskazują na przekroczenie dopuszczalnych norm występowania toksycznych związków ołowiu, kadmu czy rtęci.
Doktor Mariusz Czop, który nagłośnił sprawę skażenia i przeprowadził niezależne badania gleby i wody nie kryje zaskoczenia decyzją prokuratury.
Moim zdaniem to dziwna i rozczarowująca decyzja. Ewidentnie te przyczyny umorzenia stoją w sprzeczności z moimi zeznaniami, w których stwierdziłem skażenie środowiska. Tam nie ma innych ognisk zanieczyszczenia. Złej jakości woda nie wzięła się znikąd - stwierdza.
Naukowiec konsekwentnie powtarza, że zastosowana przez WIOŚ metoda badania próbek była niewłaściwie dobrana. Podkreśla, że negatywny wpływ składowiska został uwzględniony w pochodzących z 2002 roku dokumentach.
Zaskoczony decyzją prokuratury jest również radny Krakowa dla Mieszkańców Łukasz Maślona.
Prokuratura sama wszczęła i sama umorzyła postępowanie. Trudno wykryć wątpliwości na podstawie badań, które nie wykazały przekroczenia norm. A niezależne badania, przeprowadzone przez dr Czopa i magistrat mówią co innego - mówi Maślona.
Składowisko przy ul. Dymarek w Pleszowie jest użytkowane przez kombinat hutniczy nieprzerwanie od 1952 roku. Trafiają tam szlam poprodukcyjny i wielkopiecowy żużel.