Przedstawiciele prezydenckiego klubu chcą, by krakowianie mogli powrócić do dawnych zasad segregacji śmieci w trzech kubłach. To, zdaniem Rafała Komarewicza z Przyjaznego Krakowa pozwoli na pełne wykorzystanie możliwości krakowskiej sortowni.
Chcielibyśmy, aby rozporządzenie dot. segregacji odpadów zostało zmienione i gminy, które mają dobre zasady gospodarowania odpadami, tak jak Kraków same mogły określać zasady zbiórki. Oczywiście wszystko w oparciu o dyrektywy unijne. W Dyrektywach Unii Europejskiej jest mowa o pięciu frakcjach, a nie pięciu koszach. Zainwestowaliśmy w maszyny, które dziś nie są w pełni wykorzystywane. Uważamy, że to jest bardzo dobra droga - stwierdza.
Jacek Bednarz, klubowy kolega Komarewicza i jednocześnie przewodniczący komisji infrastruktury wyjaśnia, jak mogłaby wyglądać segregacja po nowemu
działać segregacja. Gdy zbieramy te śmieci do 5 pojemników, to generuje ogromne koszty - transportu i ludzkie. Chcemy zbierać frakcję suchą tak, jak to jest teraz, a frakcję "bio" połączyć z odpadami zmieszanymi. Miasta to nic nie kosztuje, a oszczędności są -
- Gdy zbieramy te śmieci do 5 pojemników, to generuje ogromne koszty - transportowe i ludzkie. Chcemy zbierać frakcję suchą tak, jak to jest teraz, a frakcję "bio" połączyć z odpadami zmieszanymi - mówi.
Zdaniem Marcina Chełkowskiego, specjalisty ds. gospodarki odpadami Kraków dysponuje najnowocześniejszą sortownią, która poradzi sobie z takim sposobem segregowania odpadów. A ministerstwo przygotowując nową ustawę zrobiło dwa niepotrzebne kroki do przodu.
- Jako praktyk i teoretyk powiem, że w zupełności wystarczą 4 pojemniki. Z mojego punktu widzenia ministerstwo narzuciło samorządom "nadregulowane" przepisy. Pozostawienie im większej swobody też doprowadziłoby do celu - zapewnia.
Polecany artykuł: