Jak twierdzi Główny Urząd Statystyczny, za niecałe trzy dekady w stolicy Małopolski ma mieszkać 740, a może nawet 710 tysięcy osób. Jaką więc podstawę mają prezydenckie prognozy, zapytaliśmy Piotra Wierzchosławskiego z krakowskiego magistratu.
Są takie szacunki, które mówią, że w 2050 roku będzie nas 960, 970, a może nawet 990 tysięcy. Te rozbieżności między wynikami Głównego Urzędu Statystycznego, którymi oczywiście również dysponujemy, a szacunkami, o których mówię, wynikają z zastosowanych metod statystycznych. Prognoza GUSu jest po pierwsze nieco leciwa, bo dziewięcioletnia, a po drugie - bardzo pesymistyczna. Do 2023 roku miało nas być znacznie poniżej 800 tysięcy, tymczasem w Krakowie mieszka - według najnowszych danych - 802 tysiące ludzi.
Na potencjalny wzrost liczby mieszkańców mają mieć wpływ przede wszystkim uchodźcy z Ukrainy, ale także małopolanie, którzy z mniejszych miejscowości przenoszą się w ostatnich latach do Krakowa. Ta tendencja - według magistratu - będzie się utrzymywała.