Sytuacja w krakowskich szpitalach jest stabilna. Zdarzają się jednak przypadki zakażenia koronawirusem. Pocieszająca jest niewielka liczba hospitalizacji. Pacjenci mają raczej objawy grypopodobne: kaszel, katar czy gorączkę.
- Ten wzrost pacjentów z covidem jest zauważalny. Mówimy tu o pacjentach, u których ta choroba jest infekcją dodatkową. W tej chwili nie prowadzimy w szpitalu hospitalizacji pacjentów, u których główną jednostką chorobową jest COVID-19 - mówi Marcin Jędrychowski, Dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Z kolei w szpitalu Żeromskiego w Krakowie na oddziale covidowym przebywa 11 dzieci i 7 dorosłych. Krakowscy lekarze twierdzą, że na razie nie ma mowy o kolejnej fali. Apelują jednak racjonalne myślenie i odpowiedzialność.
- Myślę, że trzeba zachować tę elementarną ostrożność. Nosić maseczki w dużych skupiskach ludzkich, unikać dużych grup - podkreśla Jerzy Friediger, Dyrektor Szpitala Specjalistycznego imienia Stefana Żeromskiego w Krakowie.
Za test PCR na obecność koronawirusa pacjenci muszą zapłacić nawet 400 złotych. Antygenowe są tańsze, ale mniej dokładne. Lekarze i naukowcy apelują więc do rządu o refundację testów.
- Kluczowe jest to, żeby wiedzieć na jakim etapie fali jesteśmy. Powinniśmy testować osoby z grup ryzyka. W tym momencie mamy skuteczne leki. Niestety nie mamy ich w Polsce za specjalnie, co jest niepokojące. Miejmy nadzieję, że te leki się znajdą przed jesienią - mówi profesor Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Póki co rząd nie podjął żadnych decyzji w sprawie refundacji testów na COVID-19.