Przypomnijmy, uchylenia deklaracji domaga się Unia Europejska, która w postawionym przez siebie ultimatum grozi odebraniem regionowi funduszy. Mowa o kwocie nawet 2,5 mld zł. Marszałek Witold Kozłowski twierdzi, że o ultimatum nie ma mowy i rozmowy z Komisją Europejską wciąż trwają. Zapowiada jednocześnie powołanie dwóch ciał, które mają stać na straży równouprawnienia.
To rada ds. równego traktowania i praw rodziny oraz powołanie pełnomocnika ds. równego traktowania i praw rodziny. Budujemy fundamenty które będą w przyszłości chronić wszystkich mieszkańców w ten sam sposób, nie wybiórczo tych, albo tych - mówi Kozłowski.
Zdaniem Tomasza Urynowicza, byłego już wicemarszałka województwa, który właśnie z powodu sprzeciwu wobec deklaracji pożegnał się ze stanowiskiem, Komisja Europejska nie nabierze się na taki wybieg.
Wpisujemy się tymi wybiegami w utrwaloną praktykę robienia Unii "w konia" i ponoszenia odpowiedzialności za ten obłęd. Ja życzę jak najlepiej Małopolsce, ale wydaje mi się, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest unieważnienie deklaracji - stwierdza.
Podobnego zdania jest były marszałek Jacek Krupa.
To ślepa uliczka. Unia oczekuje ostrego stwierdzenia: deklaracja z 2019 roku ma być uchylona. I tyle - wyjaśnia.
Magda Dropek z Fundacji Równość.org.pl za deklaracjami marszałka Kozłowskiego powinny pójść konkretne rozwiązania.
Czyny, a nie słowa. Myślę sobie, że tym czynem pokazującym, że Małopolska jest regionem otwartym, przyjaznym, domem dla wszyskich będzie uchylenie uchwały anty-LGBT - stwierdza.
Zdaniem radnych opozycji decyzja o nieuchyleniu deklaracji anty-LGBT może naruszać przepisy kodeksu karnego. Chodzi o paragraf o działaniu na szkodę interesu publicznego poprzez niedopełnienie obowiązków.