Na początku czerwca do związkowców w całej Polsce trafiła ankieta przygotowana przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Władze związku chcą sprawdzić, jakie nastroje panują wśród uczących i jaki rodzaj protestu byłby dla nich najlepszy. Nauczyciele w maju otrzymali podwyżkę w wysokości 4,4%. W rzeczywistości przekładają się one na wzrost wynagrodzeń raptem o około sto złotych. Z tego powodu nauczyciele chcą strajkować.
- Proponowane są przeróżne formy prostestu, począwszy od wszczęcia sporu zbiorowego, a skończywszy na oflagowaniu budynków, manifestacjach w miastach wojewódzkich, manifestacji w Warszawie - mówi Arkadiusz Boroń, Prezes Okręgu Małopolskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Pedagodzy nie chcą jednak, aby strajk przybrał tak radykalną formę jak w 2019 roku. Wtedy w wielu szkołach nie odbywały się żadne zajęcia. Jednak związkowcy zapowiadają, że będą domagać się podwyżek już od września.
- W porównaniu do innych grup zawodowych nauczyciele zarabiają najgorzej w historii. Tego się nie da przykryć propagandą lub uśmiechem pana ministra. Będzie problem, bo młodzi odejdą z zawodu, starsi nie będą kontynuować pracy. To kto będzie uczył nasze dzieci - dodaje Boroń.
W najbliższy wtorek 28 czerwca odbędzie się spotkanie głównego zarządu Związku Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie. Wtedy zostaną podjęte konkretne decyzje o formie strajku.