Ceny masła w Polsce w 2025 r. Ile trzeba zapłacić za kostkę?
Kiedyś produkt pierwszej potrzeby, dziś zdaje się, że symbol luksusu. Ceny masła, bo o nim mowa, stanowiły zarzewie wielu dyskusji i utyskiwań w drugiej połowie 2024 r., kiedy zaczęły gwałtownie wzrastać. Według danych przedstawionych przez aplikację Pan Paragon w ciągu całego zeszłego roku doszło do skoku cenowego w wysokości ponad 30%. W styczniu 2024 mediana za 200-gramową kostkę wynosiła bowiem 6,99zł, a obecnie - wchodząc do sklepu - możemy się spodziewać, że za masło przyjdzie nam zapłacić około 10 złotych w dyskontach, a w innych sklepach czasami znacznie więcej. Problem stał się na tyle palący, że sprawie zaczął się przyglądać Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W grudniu ub. r. w piśmie przesłanym redakcji "Faktu" UOKiK wykluczył jednak zmowę między producentami czy możliwość regulacji cen.
Ceny masła wzrosły również w innych krajach UE, najbardziej zaś w Czechach i Chorwacji. Obserwując z kolei rynki globalne, widzimy, że ceny masła wzrosły także w USA oraz rejonie Oceanii - największego światowego eksportera tego produktu, gdzie w tym sezonie istotnie obniżyła się podaż masła - wyjaśniał wówczas UOKiK cytowany przez "Fakt".
Małopolskie. Promocja przeterminowanego masła w Biedronce. "Efekt przeoczenia pracownika"
Wzrostowi cen masła towarzyszy wysyp najróżniejszych promocji, które mają zachęcić klientów do nabycia produktu. Szczególnie popularne stały się oferty sprzedaży "2+2" lub "3+3", w ramach których przy zakupie kilku sztuk otrzymujemy kolejne sztuk gratis. Właśnie z takiej okazji miał zamiar skorzystać jeden z użytkowników serwisu wykop.pl, który robił zakupy w Biedronce w Michałowicach pod Krakowem. Zauważył jednak, że masła wystawione na promocji są przeterminowane:
Gorąca promocja - w dn. 03.02.2025 r. 3+3 na masło Mlekovity. Pozdrowienia z krakowskiej (michałowickiej) Biedronki. Naprawdę wstyd - skomentował sytuację w internecie.
Sieć handlowa nie pozostawiła tego wydarzenia bez odpowiedzi. W komentarzu nadesłanym do redakcji WP Finanse wskazała, że winnym całego zajścia jest pracownik odpowiedzialny za sprawdzanie terminów sprzedawanych produktów:
Sytuacja, która miała miejsce we wskazanej placówce, była efektem przeoczenia pracownika podczas rutynowych weryfikacji dat przydatności produktów. W reakcji na zaistniałą sytuację przeprowadziliśmy dodatkową, kontrolę terminów przydatności produktów w placówce, a personel został dodatkowo przeszkolony w zakresie procedur kontroli jakości - poinformował WP Finanse Krzysztof Stanek, starszy menedżer sprzedaży w sieci Biedronka.
Zdaje się jednak, że problem może tkwić głębiej niż ze zwykłego braku uwagi. W rozmowie z nami była pracownica dyskontu Biedronka wskazała, że taka sytuacja mogła wynikać ze zbyt małej kadry pracowników zatrudnionych w sklepie i tym samym ze zbyt dużej liczby obowiązków przypadających na jedną osobę:
Wiele Biedronek ma niestety zbyt małą obsługę. Czasami nie byliśmy w stanie wyrobić się z wszystkim i niektóre rzeczy faktycznie mogły zostać. Wiele pracowników nieodpowiednio fejsowało (starsze produkty ustawialiśmy do przodu, dalszą datę do tyłu) i potem przez to pojawiało się wiele problemów. Nie zliczę, ile razy zostawałam po godzinach, żeby poprawiać po nawet starszych pracownikach. Dlatego zdarzają się takie problemy jak przeterminowane produkty w sklepie - skomentowała w rozmowie z nami sytuację w sklepie w Michałowicach była pracownica Biedronki, Paula.