Zakopane. Drastyczny wzrost cen dzierżawy stoisk na Krupówkach i Gubałówce
Głośno ostatnio w mediach było o zadłużeniu Zakopanego. Miasto ma poważne kłopoty finansowe, a ich rozwiązania poszukuje na różnych frontach. Niestety, częściowo cenę za ten problem będą musieli ponieść lokalni przedsiębiorcy, a co za tym idzie, także turyści odwiedzający Podhale. Władze miasta zdecydowały o podniesieniu cen dzierżawy stoisk na Krupówkach i Gubałówce. Wzrost ma opiewać aż na 20 proc. To oznacza, że sprzedawcy będą musieli wydać na wynajęcie miejsca znacznie więcej niż zazwyczaj, co przełoży się na znaczny wzrost cen sprzedawanych przez nich produktów.
Według wyliczeń zakopiańskiego oddziału "Gazety Wyborczej", podwyżki cen dla przedsiębiorców oznaczają dla nich poważne obciążenie finansowe. Średni wzrost cen za dzierżawę stoiska po podwyżkach ma być wyższy o nawet trzy tysiące złotych. Z kolei za jedne z najdroższych punktów, w których sprzedaje się m.in. oscypki górale zapłacą nawet 15 tys. złotych za miesięczny wynajem. Według ustaleń Rady Miasta Zakopanego ceny wywoławcze na Krupówkach rozpoczną się od pięciu tys. zł i zakończą na 10 296 zł miesięcznie. Jeszcze większe opłaty czekają na górali na Gubałówce. Tam minimalna stawka za dzierżawę stoiska będzie wynosić od 5,8 tys. złotych do nawet 15 101 złotych. Radni tłumaczą te podwyżki inflacją oraz wzrostem kosztów energii elektrycznej, z kolei burmistrz Zakopanego Łukasz Filipowicz nie ukrywa, że ma to związek ze zły stanem finansów miejskich.
Ile kosztuje oscypek w 2024 roku?
Chociaż wzrost cen za dzierżawę stoiska na Krupówkach i Gubałówce jest już przesądzony i z pewnością negatywnie wpłynie na ceny oscypków w 2024 roku — na razie ceny są podobne do tych, które mieliśmy w ubiegłym roku. Za najmniejsze serki trzeba zapłacić w granicach od trzech do sześciu złotych. na te duże, klasyczne oscypki trzeba wydać około 60-80 złotych za sztukę. Te kwoty różnią się w zależności od lokalizacji danego stoiska — im bliżej popularnych atrakcji, tym będą wyższe. Przedsiębiorcy nie ukrywają, że chociaż wzrost cen oscypków może zniechęcić turystów do ich zakupu, nie mogą podjąć innej decyzji, bowiem prowadzenie stoiska przestałoby im się opłacać.
— Na rozpoczęcie tego biznesu trzeba wydać sto tysięcy złotych. Gdy ja zaczynałam, to zapłaciłam podwójnie czynsz. W taki sposób urzędnicy się zabezpieczają: gdybym nagle miała splajtować, toby mi pieniądze przepadły. Jak po tych podwyżkach przetrwać? Trzeba będzie się natrudzić, oszczędzać na wszystkim i zrezygnować z zatrudniania pracowników. W innym przypadku nic nie zarobimy — wyjaśniła w rozmowie z "Wyborczą" pani Iwona, która od lat prowadzi własne stoisko.
