Substancje rozrzucone na chodnikach w Krakowie. "Mieszkańcy zaczęli się bać"
Od ponad tygodnia właściciele psów w Krakowie żyją sprawą niebezpiecznych substancji znajdowanych w różnych częściach miasta. Pierwsze doniesienia dotyczyły okolic ulic Rusznikarskiej, Wybickiego, Krowoderskich Zuchów, Batalionu "Skała" AK, Parku Krowoderskiego oraz Osiedla Dywizjonu 303. Dzisiaj na aktualizowanej mapie utworzonej przez Kraków dla Mieszkańców możemy znaleźć blisko sto miejsc, w których zauważono na trawnikach coś niepokojącego albo, gdzie doszło ostatnio do zatrucia psa. Lider stowarzyszenia i jednocześnie radny miasta Łukasz Gibała zdecydował się złożyć interpelację w sprawie tego procederu do prezydenta Aleksandra Miszalskiego. Jakie działania powinny podjąć w tej sytuacji władze Krakowa? O tym oraz o pokrytej czerwonymi znacznikami mapie miasta porozmawialiśmy z wiceliderką organizacji, Adrianną Siudy.
3 lutego na Facebooku radnego Łukasza Gibały pojawił się link do nietypowej mapy - mapy z zaznaczonymi miejscami, gdzie znaleziono trutki dla psów. Skąd wziął się pomysł, żeby stworzyć właśnie taki lokalizator?
Pomysł wziął się stąd, że od początku zeszłego tygodnia dostawaliśmy bardzo dużo zgłoszeń od mieszkańców, którzy z jednej strony zgłaszali nam jakieś podejrzane substancje, które, które widzieli rozrzucone na trawnikach, a z drugiej strony informowali nas o tym, że ich psy lub psy ich znajomych się zatruły i wiązali to właśnie z tymi substancjami. W pewnym momencie tych zgłoszeń było na tyle dużo, że uznaliśmy, że to nie jest zbieg okoliczności. Mapa powstała, ponieważ chcieliśmy ostrzegać mieszkańców, żeby zwracali uwagę na to, co co ich psy robią na spacerach, co zjadają albo co wąchają. Na mapie każdy może sobie sprawdzić, czy w jego okolicy była już znaleziona jakaś potencjalnie niebezpieczna substancja albo, czy miało miejsce jakieś zatrucie. W momencie, kiedy wrzuciliśmy mapę do internetu, zgłoszeń zaczęło napływać jeszcze więcej, bo część osób też zaczęła kojarzyć jakieś fakty, kojarzyć objawy, które miał pies, kojarzyć, że oni też coś widzieli na na spacerze, tylko nie pomyśleli wcześniej, żeby to zgłosić jakimś służbom. W ciągu tygodnia ta mapa się bardzo mocno rozrosła i w tym momencie obejmuje praktycznie cały Kraków.
Obecnie na mapie jest zaznaczonych blisko sto miejsc, ale nie każde z nich jest opisane, tylko część posiada zdjęcia. Czy te zgłoszenia są w jakiś sposób weryfikowane?
My nie zawsze dostajemy od mieszkańców szczegółowe informacje. Szczególnie na początku było tak, że te informacje były dużo mniej precyzyjne. Potem już mieszkańcy pamiętali, żeby np. zrobić zdjęcie czy żeby dokładnie opisać, co to była za substancja. My też zaczęliśmy bardzo mocno apelować o to, żeby zgłaszali to do służb. W związku, z czym byliśmy w stanie uzupełniać te informacje np. o to, czy ta sprawa została zgłoszona na policję, czy do straży miejskiej. Jeżeli się tak zdarzyło, że ktoś dostał potwierdzenie, co to jest za substancja, to uzupełniliśmy to na mapie. Natomiast tutaj muszę powiedzieć, że mieszkańcy nam mówią, że policja nie udziela im takich informacji. Nawet jeżeli oni są osobami zgłaszającymi tę substancję i czekają na miejscu na mobilne laboratorium, to nie są uprawnieni do tego, żeby taką informację, co to była za substancja uzyskać. Jeśli chodzi o weryfikację, my nie mamy takich wprost narzędzi do weryfikacji, bo nie mamy laboratorium, które pojedzie i sprawdzi, co to jest za substancja. Natomiast faktycznie dopytujemy, prosimy o zdjęcia i mieliśmy już kilka takich przypadków, gdzie ktoś nam zgłosił lokalizację, ale nie umieściliśmy jej na mapie, bo jakby z naszej wiedzy wynikało, że to raczej jest jakiś piasek lub sól drogowa i nie chcieliśmy tego nanosić, żeby nie zwiększać takiego poczucia zagrożenia.
Radny Łukasz Gibała złożył interpelację do prezydenta w sprawie trutek. Czego państwo oczekują? Jakie działanie powinno podjąć miasto?
Oczekiwalibyśmy tego, że prezydent powoła jakiś taki zespół zadaniowy, który będzie się składał przede wszystkim z przedstawicieli służb policji i straży miejskiej, i że ten zespół zacznie ze sobą na bieżąco pracować, że zaczną sprawdzać monitoring w miejscach, gdzie zostało potwierdzone występowanie trutki, żeby znaleźć sprawców. Bo faktycznie jest tak, że w ostatnich dniach tych zgłoszeń jest coraz więcej. Mieszkańcy zaczęli się bać. Docierają do nas informacje, że np. ktoś szuka do wynajęcia jakiegoś ogrodzonego placu, bo boi się wyjść z psem na wybieg dla psów. Doszło już do tego, że niektórzy wprost mówią, że na kilka dni ze zwierzakami wyjeżdżają z Krakowa do rodziny, do znajomych, jeśli mają taką możliwość, żeby z tym psem po Krakowie nie spacerować. Kluczowe jest więc to, żeby tą sytuację jak najszybciej rozwiązać, a tego się nie da zrobić, jeżeli służby nie zaczną ze sobą współdziałać i traktować tego tematu poważnie. Sami mamy doświadczenia, że jak koleżanka poszła złożyć doniesienie na policję, to siedziała na komisariacie cztery godziny i nie chciano przyjąć tego jej zgłoszenia. Wydaje mi się, że nie każdy będzie miał tyle determinacji w sobie, żeby tam tyle czasu spędzić i zgłosić.
Polecany artykuł:
Trutki dla psów w Krakowie? Służby: "dziękujemy za czujność, jednak chcieliśmy uspokoić"
Jeżeli mamy podejrzenie, że na trawniku została rozsypana niebezpieczna substancja albo znajdziemy pożywienie, w którym może być ukryta trutka, powinniśmy zgłosić to straży miejskiej (986) lub policji. W ostatnim czasie służby podejmują sporo interwencji w tego typu sprawach, ale do tej pory tylko w dwóch przypadkach stwierdzono obecność szkodliwej substancji. Jak przekazał w rozmowie z nami rzecznik prasowy krakowskiej policji kom. Piotr Szpiech:
Zgłoszenia nasiliły się od 5 lutego, kiedy sprawa nabrała rozgłosu medialnego. Od tej pory obserwujemy lawinowy wzrost zgłoszeń o podejrzanych substancjach czy jedzeniu rozrzuconym w konkretnych rejonach. Na razie mamy dwa przypadki z czwartku, 6 lutego, w których straż pożarna po zbadaniu stwierdziła, że substancja może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia zwierząt. Poza tym nie mamy stwierdzonego przypadku, gdzie zgłosiłby się do nas właściciel z otrutym psem. Nie mamy też informacji od żadnego weterynarza, żeby stwierdził taki przypadek. Jeździmy w większości do fałszywych zgłoszeń typu rozsypany styropian, produkty spożywcze, stara petarda, żwirek do kuwety, trociny, produkt kosmetyczny czy sól drogowa.
Oficer prasowy kom. Piotr Szpiech w rozmowie z nami zapewnił, że krakowscy policjanci poważnie traktują sprawę trutek i podejmują stosowne działania w celu jej wyjaśnienia:
Dzielnicowi zostali zadaniowani, żeby też rozpoznać temat, więc rozmawiają z mieszkańcami. Również policjanci w ramach codziennej służby mają za zadania zwracać uwagę, czy ktoś rozsypuje jakichś podejrzanych substancji. Oczywiście będziemy reagować w tych dwóch przypadkach, gdzie zostały już stwierdzone te niebezpieczne substancje. Trwają czynności w tych sprawach na komisariacie, natomiast tak jak mówiłem, nie mamy żadnego potwierdzonego przypadku, żeby zwierzę umarło z powodu zatrucia.
Również straż miejska nie narzeka na brak zgłoszeń, ale w większości przypadków okazuje się, że znaleziona na miejscu substancja nie jest niebezpieczna:
Z dnia na dzień przybywa zgłoszeń dotyczących różnych substancji rozsypanych w parkach, na trawnikach czy skwerach. Mimo iż mieszkańcy podejrzewają, że mogą one zagrażać zdrowiu i życiu czworonogów, nie posiadamy informacji, by tak miało być w rzeczywistości. Najczęściej zgłaszane substancje okazują się np. solą drogową, piaskiem, żwirkiem dla kota lub resztkami jedzenia pozostawianymi przez osoby dokarmiające zwierzęta. Natomiast w zależności od rodzaju zgłoszenia i konkretnego ujawnionego "znaleziska", sprawy są przekazywane policji, straży pożarnej lub bezpośrednio do MPO celem dalszego działania - mówi rzecznik prasowy straży miejskiej Marek Anioł.
Do interwencji bywa więc angażowana również straż pożarna. Rzecznik prasowy mł. kpt Huper Ciepły podobnie jak przedstawiciele innych służb wskazuje, że część zgłoszeń jest fałszywa i apeluje o zachowanie spokoju:
W ostatnich dniach Straż Pożarna w Małopolsce odnotowała około 20 zdarzeń dotyczących podejrzanych substancji na chodnikach. Tylko dwa zdarzenia zostały potwierdzone i wykryliśmy rozsypane ogólnodostępne środki na gryzonie wymieszane z ziarnem. Rozumiemy Państwa troskę i dziękujemy za czujność, jednak chcieliśmy uspokoić. W większości przypadków nie są to substancje niebezpieczne. Często zgłoszone substancje po naszej wnikliwej analizie okazały się np. ziarnami, styropianem czy też solą drogową. Każde zgłoszenie jest przez nas traktowane poważnie, jednak apelujemy o rozwagę przed wzywaniem służb ratunkowych - mówi mł. kpt Hubert Ciepły, rzecznik prasowy Małopolskiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej.