Zakopiański Biały Miś trafi na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego
Akcja „Wspieramy prawdziwego Białego Misia” została zorganizowana przez dziennikarzy lokalnego Radio Alex po fali internetowego hejtu na „fałszywego misia” z Krupówek. Przebieraniec, który przyjechał pod Giewont ze Śląska awanturował się z nagrywającą relację z Krupówek aktorką z Zakopanego, Hanną Turnau. Nagranie trafiło na portale społecznościowe wywołując ostre dyskusje. Wpis fenomenu Białego Misia na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego zapoczątkowały autorki książki pt. „Foto z Misiem”, które opisały historię tej kultowej postaci i zebrały ponad 1,5 tys. fotografii z Białym Misiem, z których najstarsza jest z 1922 roku.
- Staramy się o wpisanie na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego cały fenomen fotograficzny z kontekstem socjologicznym, historycznym, etnograficznym, który się wiąże z Białym Misiem i fenomenem robienia sobie z nim zdjęć już od ponad 100 lat. Zależy nam, aby ta prawdziwa tradycja została. To początkowy etap prac nad wpisem, ale już jest wniosek opracowywany przy współpracy z Narodowym Instytutem Dziedzictwa – powiedziała autorka Barbara Caillot z Oficyny Wydawniczej Oryginały.
Tradycję fotografowania się z Białym Misiem zapoczątkował w latach 20-tych w Zakopanem fotograf Henryk Schabenbeck mający swój zakład przy Krupówkach, który zamówił u tutejszego kuśnierza pierwszy kostium niedźwiedzia polarnego uszyty z owczych skór. Obecnie w misia wciela się góral z Zakopanego, Marek Zawadzki, który był miło zaskoczony, że tylu ludzi go wspiera, bo po akcji, która rozgrzała fora internetowe on również mierzył się z falą złych komentarzy.
- Nie wiedziałem, że spotka mnie taki zaszczyt. Chciałem wszystkim podziękować za to, że przyszli dziś na Krupówki w obronie prawdziwego Białego Misia. Chciałbym, żeby wizerunek Zakopanego wrócił do dawnych lat. Jeszcze sprzed wojną najważniejszą pamiątką z Zakopanego i potwierdzeniem, że był się pod Tatrami, była fotografia z Białym Misiem. Misiek z Krupówek zawsze był szanowany, nie zaczepiał gości tylko turyści sami zapraszali go o fotografię – mówił Marek Zawadzki.