RSV jest wyjątkowo groźny dla dzieci. Szpitale pękają w szwach
Wirus RSV jest głównym patogenem odpowiedzialnym za infekcje dróg oddechowych u dorosłych, większych dzieci oraz najczęstszą przyczyną chorób dolnych dróg oddechowych u niemowląt i to właśnie dla nich jest najbardziej groźny. Objawy RSV są różne w zależności od grupy wiekowej. W dzieci i niemowląt choroba rozpoczyna się katarem, kaszlem, umiarkowaną gorączką, a w przypadku dzieci ze współistniejącymi chorobami, takimi jak wady serca czy oskrzeli, dochodzi do ciężkiego zapalenia płuc z dusznością, bezdechem i licznymi zmianami w tkance płucnej. W tej postaci śmiertelność wynosi 37%. U dorosłych występuje katar, ból gardła i kaszel. Lekarze alarmują o dużej zachorowalności na Podhalu. Dodatkowo notują, że zdarzają się – głównie wśród dorosłych – osoby zakażone covid-19, a ponadto zwykłą grypą. Można więc powiedzieć, że sezon na zachorowania w pełni.
- Jest duża, a nawet bardzo duża liczna zachorowań. Hospitalizowanych dzieci z powodu infekcji RSV na naszym oddziale jest co najmniej połowa obłożenia i są to głównie małe dzieci i niemowlęta. Potrafi być tak, że na dwadzieścia łóżek, od dziesięciu do dwunastu to właśnie pacjenci z RSV - mówi w rozmowie z nami lek. Grzegorz Zamojski, kierownik oddziału pediatrycznego Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu.
Polecany artykuł:
Małopolska. Czy łóżek dla pacjentów może zabraknąć?
Lekarze na razie nie mówią o epidemii, ale bez wątpienia sytuacja jest bardzo poważna.
- Zawsze jest taka możliwość, że może zabraknąć łóżek. Wielokrotnie w ostatnich dniach telefonowałem do innych szpitali i do koordynatora, żeby po prostu zlecał zespołom wyjazdowym szukanie miejsc w innych jednostkach, ponieważ u nas przejściowo zaczynało brakować fizycznych łóżek. Oczywiście, gdybyśmy chcieli wykorzystać wszystkie łóżka - i dla małych pacjentów, i dla ich matek - to wtedy byłoby ich o około 50% więcej. Opiekunowie jednak powinni przebywać z dziećmi, bo część z nich jest jeszcze karmiona piersią, zresztą wszystkie dzieci wolałyby, żeby rodzic z nimi był - mówi nam lek. Grzegorz Zamojski.