Podczas sobotniego briefingu prasowego Piotr Ryba podkreślił, że Krynica-Zdrój, wraz z licznymi organizacjami, pomaga jak może - nie tylko na miejscu, ale i wysyła dary głównie do szpitala w Winnicy. Zauważył jednak, że hotele, w związku z rozpoczynającym się wiosną sezonem turystycznym, na czas od połowy kwietnia mają już wyprzedane miejsca. "Pytanie, co dalej robić, jakie rozwiązania systemowe znaleźć?" - zastanawiał się burmistrz. To właśnie w obiektach hotelowych część uchodźców znajduje tymczasowe zakwaterowanie.
Sądecczyzna chętnie przyjmuje uchodźców, w wielu gminach jest ich po kilkuset, głównie dzieci. Samorządy przygotowują dla nich miejsca w szkołach, organizują warsztaty.
Tylko w Muszynie przygotowanych jest 1 tys. miejsc, z czego 75 proc. zapełnionych. Wydawane są kolejne numery PESEL.
Staramy się im oddać wszystko, co mamy najlepsze – dobre słowo, wsparcie, pomoc materialną. Entuzjazm mieszkańców, organizacji pozarządowych był ogromny, ale obawiamy się, że potencjał powoli się wyczerpuje – powiedział przewodniczący Rady Miasta Muszyna Jerzy Majka, który za pośrednictwem wojewody małopolskiego Łukasz Kmity i parlamentarzystów zaapelował o przemyślenie dalszej strategii relokacji uchodźców i pomocy dla nich. - Nasze ogromne serca dalej są otwarte, ale ci ludzie będą potrzebować wsparcia na innych płaszczyznach i samorządy na niższych szczeblach nie są w stanie tego ogarnąć, potrzebne jest wsparcie centralne – ocenił.
Burmistrz Muszyny Jan Golba zaznaczył, że mieszkańcy miasta i gminy zdali i zdają egzamin, jeśli chodzi o pomoc dla uchodźców. Na początku – jak mówił – sami organizowali wsparcie, przynosili dary, a teraz pomoc tu płynie także z innych części kraju i z zagranicy, w tym z Niemiec. Jak podkreślił burmistrz, na każdy apel o pomoc uchodźcom mieszkańcy Muszyny błyskawicznie odpowiadali, kiedy np. trzeba było kupić sprzęt RTV, natychmiast znajdowały się na to fundusze.
Sytuacja związana z wojną będzie się zmieniała. Ale musimy pamiętać o jednej rzeczy – co by było, gdybyśmy to my znaleźli się w takiej sytuacji – podsumował swoje wystąpienie Golba.
Wojewoda małopolski Łukasz Kmita zaznaczył, że na Sądecczyźnie uchodźcy zostali ciepło przyjęci.
Widać, że osoby u was są uśmiechnięte, daliście im serce, nadzieję – podkreślił.
Jak zwrócił uwagę wojewoda, w Małopolsce w pierwszych dniach po wybuchu wojny to mieszkańcy, przedsiębiorcy, związki zawodowe, w tym federacja kolejarzy, samorządowcy organizowali przyjęcie uchodźców i pomoc dla nich. Na Sądecczyźnie to właśnie Dom Wczasowy Kolejarz w Muszynie przyjmował pierwsze grupy osób uciekających przed wojną.
Łukasz Kmita podkreślił, że godne przyjęcie i ugoszczenie przyjaciół z Ukrainy jest ogromnym wyzwanie logistycznym i zapowiedział, że budżet państwa pokryje koszty samorządów.
Apeluję do Unii Europejskiej, aby przeznaczyła środki, bo do tej pory polski rząd nie otrzymał środków na organizację pomocy – powiedział wojewoda.
Kmita zwrócił się także z prośbą do mieszkańców o dalsze wysiłki. "Wojna wciąż trwa. Wciąż potrzebne są duże pokłady serca, zwłaszcza dla dzieci" – mówił. Jak dodał, Polacy pokazują światu, że są otwarci, solidarni i gościnni – dzięki mieszkańcom, którzy do domów przyjęli przyjaciół z Ukrainy.
Wojewoda zauważył także, że warunki w Polsce są tak dobre, że ukraińscy uchodźcy przyjeżdżają tu także z innych krajów, m.in. Czech, Słowacji, Mołdawii, Węgier.
Małopolska jest jednym z regionów, które przyjęły najwięcej uchodźców. Tylko do stolicy województwa przyjechało ich już – jak szacuje magistrat – ok. 130 tys.