Jaka Wigilia, taki rok. O dawnych zwyczajach i przesądach świątecznych w Małopolsce

2025-12-16 14:22

Okres Bożego Narodzenia to czas szczególny, wypełniony nie tylko rodzinnym ciepłem i duchową refleksją, ale również bogactwem tradycji, które przez wieki kształtowały naszą tożsamość. Wiele z nich, choć dziś nieco zapomnianych, wciąż skrywa w sobie niezwykłą magię i głębokie znaczenie. O tych fascynujących zwyczajach, wierzeniach i przesądach opowiada Urszula Gieroń, kustosz Muzeum Etnograficznego w Tarnowie.

Muzeum Etnograficzne w Tarnowie

i

Autor: Justyna Świderska Muzeum Etnograficzne w Tarnowie
  • Urszula Gieroń, kustosz Muzeum Etnograficznego w Tarnowie, wyjaśnia dawne zwyczaje i przesądy bożonarodzeniowe. Najważniejszym dniem była Wigilia, której przebieg miał determinować pomyślność w całym nadchodzącym roku.
  • W Wigilię obowiązywało wiele zasad: należało wstać wcześnie, unikać kłótni i niczego nie pożyczać. Wierzono również, że pierwszym gościem powinien być mężczyzna, aby zapewnić domowi szczęście.
  • Na wigilijnym stole musiały znaleźć się potrawy ze wszystkich płodów ziemi, co miało być zaklęciem na urodzaj. Zanim w domach pojawiła się choinka, główną ozdobą była tzw. podłaźniczka, czyli przystrojony czubek jodły zawieszony pod sufitem.
  • Po Wigilii następował czas kolędowania, a wizyta przebierańców z turoniem była symbolicznym rytuałem. Jego padanie i powstawanie oznaczało cykl śmierci i odrodzenia, co miało gwarantować urodzaj.
  • Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej Radia ESKA.

Najpopularniejszy przesąd wigilijny

Choć całe święta są ważne, to właśnie Wigilia od zawsze stanowiła kulminacyjny moment, dzień nasycony symboliką i magiczną aurą. To od jej przebiegu miał zależeć cały nadchodzący rok, co rodziło szereg nakazów i zakazów, których należało skrupulatnie przestrzegać.

Tak najbardziej chyba kojarzy się z Wigilią takie przekonanie, że, jak mówi powiedzenie, „jaka Wigilia, taki rok”. Dlatego też w tym dniu należało w specjalny sposób zachowywać się, unikać pewnych zachowań, bo miałoby to rzekomo powtarzać się w całym nadchodzącym roku. Więc trzeba było być w zgodzie, w harmonii, nie kłócić się, nie krzyczeć. Trzeba było wstać rano wcześnie, przemyć twarz w zimnej wodzie, czasami wrzucając do niej srebrny pieniądz, aby zachować zdrowie, bogactwo i urodę – wyjaśnia Urszula Gieroń.

Lista przesądów była długa. Nic nie wolno było pożyczać, aby z domu nie uciekł dostatek. Z niecierpliwością wyczekiwano też pierwszego gościa – jego płeć miała determinować pomyślność domowników.

To też był przesąd, że powinien być pierwszym gościem mężczyzna, a nigdy kobieta, bo wówczas, według dawnych przekonań, nie będzie się darzyło – dodaje kustosz.

Mieszkańcy Małopolski wierzyli również, że w tym niezwykłym dniu granica między światem ludzkim a nadprzyrodzonym staje się cieńsza.

Wierzono, że w ten magiczny, cudowny dzień, dzień, w którym rodzi się Pan Jezus, w przyrodzie dzieją się różne niesamowite rzeczy: że woda w studniach zamienia się w wino, że zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, że drzewa owocowe kwitną. Także, no, że ziemia otwiera się, pokazując wszystkie ukryte skarby – opowiada etnograf.

Wieczerza – zaklęcie obfitości

Centralnym punktem dnia była oczywiście uroczysta wieczerza, rozpoczynana wraz z pojawieniem się na niebie pierwszej gwiazdki. Stół wigilijny był swoistym mikrokosmosem, na którym musiało znaleźć się wszystko, co urodziła ziemia. Było to symboliczne zaklęcie, mające zapewnić obfitość i dobrobyt w nadchodzącym roku.

Na stole musiało się znaleźć wszystko to, co rodzi się w polu, w lesie, w ogrodzie. Chodziło o to, że było to swoiste zaklęcie urodzaju, bo według przekonań, wszystko to, co znajdzie się na wigilijnym stole, tego nie może zabraknąć w nadchodzącym roku. Potrawy dawniej były postne. W naszym regionie ogromne bogactwo. Przede wszystkim były to potrawy z suszu owocowego, z kasz, z kapusty, z grochów, różnego rodzaju kluski, pierogi, zupy grzybowe, barszcz czerwony z uszkami grzybowymi. Także kompot z suszonych owoców zwany galasem albo garusem – wymienia Urszula Gieroń.

Liczba potraw najczęściej wynosiła dwanaście, co symbolizowało dwunastu apostołów, choć w uboższych domach bywało ich siedem lub dziewięć. Należało spróbować każdej z nich, aby zapewnić sobie zdrowie i pomyślność.

Od podłaźniczki do choinki

Niezwykle ważnym elementem tradycji były świąteczne dekoracje. Zanim w domach na dobre zagościła choinka, izby zdobiła tzw. podłaźniczka.

To był czubek drzewka jodłowego zawieszony szpicem w dół, przystrojony łańcuchami ze słomy i bibuły, orzechami, małymi jabłuszkami, specjalnie wypiekanymi domowymi ciasteczkami. Także ozdobami słomianymi i bibułowymi w postaci małych pajączków – opisuje kustosz.

Ważną rolę odgrywało też siano, rozkładane pod obrusem na pamiątkę narodzin Jezusa w stajence, oraz snopy niemłóconego zboża ustawiane w rogach izby, które miały gwarantować urodzaj.

Czas kolędników

Po Wigilii nadchodził radosny czas kolędowania. Barwne grupy przebierańców odwiedzały domy, niosąc życzenia pomyślności, a ich wizyta była traktowana jako dobry znak i zaszczyt. Wśród kolędników można było spotkać grupy z szopką, Herody, a także maszkary zwierzęce, takie jak koza czy turoń. Wizyta tej ostatniej postaci miała szczególne, symboliczne znaczenie.

Odbywał się taki symboliczny targ. Dziad tego turonia, bydlątko, sprzedawał Żydowi. No później zwierzę padało, co oznaczało tak symbolicznie kwestie śmierci i odradzanie się nowego życia, bo on w pewnym momencie powstawał, znowu figlował, swawolił, przytupywał, a działał zgodnie ze wskazaniem: „Gdzie turoń chodzi, tam się żytko rodzi”, więc gwarantował domownikom dobre urodzaje i powodzenie – tłumaczy Urszula Gieroń.

Drugi dzień świąt, dzień świętego Szczepana, upływał pod znakiem wzajemnych odwiedzin. Związany był też ze zwyczajem święcenia owsa, którym obrzucano się po wyjściu z kościoła, co miało nawiązywać do ukamienowania patrona dnia.

Wszystkie te zwyczaje, choć dziś wydają się odległe, pełniły niezwykle ważną funkcję społeczną.

To jest ten wymiar społeczny wszystkich zwyczajów, który tworzy więzi, taką tożsamość pewną i to wszystko jest ogromnie ważne – podsumowuje kustosz.

Budowały wspólnotę, zacieśniały relacje sąsiedzkie i rodzinne, a także pozwalały zachować harmonię między człowiekiem a otaczającą go przyrodą. Dziś, dzięki pracy etnografów i działalności regionalnych grup, wiele z tych pięknych tradycji odradza się, przypominając nam o bogactwie dziedzictwa, z którego wyrastamy.

Kraków Radio ESKA Google News

Boże Narodzenie. Warsztaty w Muzeum Etnograficznym w Tarnowie [GALERIA]

Choinka na krakowskim Rynku rozbłysła