Psiaki i kociaki w Krakowie proszą uprzejmie o pomoc. Krakowskie kocie i psie kawiarnie przeżywają bardzo ciężkie czasy od początku pandemii. Najgorsza sytuacja jest w kawiarni "Kociarnia" przy ulicy Lubicz. Lokal jest zasadniczo zamknięty, ale tak naprawdę cały czas działa, bo ma swoich kocich lokatorów. Ci z kolei są bardzo samotni odkąd kawiarnia nie ma klientów.
W naszej kawiarni mieszka dziesięć kotów, które normalnie funkcjonują. Tu jest sto dwadzieścia metrów kwadratowych pomieszczenie, którego nie możemy wyłączyć z ogrzewania, z oświetlenia, prądu czy wody. Wszystko dalej działa. Koty muszą mieć tutaj ciepło. My musimy do nich przychodzić, musimy karmić, sprzątać, bawić - mówi właścicielka "Kociarni" Ewa Jemioło.
Niewiele lepiej jest w psiej kawiarni "Psikawka" przy ulicy Mazowieckiej. Lokal wprawdzie nie ma własnych psów i nadal wydaje posiłki, ale właściciele nie wiedzą jak długo jeszcze uda im się działać w ten sposób.
Przed marcem 2020 myśleliśmy o rozwoju na cały kraj i założeniu fundacji o nazwie "Psikawka" i tak dalej, i tak dalej. Teraz walczymy nie o to by się rozwijać, tylko by przetrwać a jesteśmy na skraju - mówi współwłaściciel "Psikawki" Rafał Woźniak.
Pan Woźniak przyznaje, że ruch w kawiarni spadł o 70 procent. O tyle samo spadła liczba pracowników.
Właściciele obu lokali zgodnie twierdzą, że obiecane przez rząd ulgi dla gastronomii to fikcja. Dotacja w wysokości 5 tysięcy złotych nie wystarcza nawet na opłacenie rachunków a zwolnienie ze składek ZUS niewiele zmienia.
Artykuł powstał w ramach akcji: Radio Eska Wspiera Krakowskie Miejscówki. Nasi reporterzy odwiedzają różne miejsca w Krakowie, które przez pandemię koronawirusa znalazły się w trudnej sytuacji. Pomóc może każdy z nas! Więcej na temat akcji oraz miejscówki, które zostały przez nas odwiedzone znajdziecie TUTAJ.