Taksówkarze domagają się kontroli taksówkarzy w Zakopanem
Walka między taksówkarzami zaogniła się, gdy kilka miesięcy temu na zakopiański rynek weszły międzynarodowe korporacje świadczące przewozy osób. Od niedawna pod Tatrami możemy skorzystać m.in. z usługi świadczonej przez przewoźników Ubera. Dużym problemem są jednak osoby pracujące w tzw. szarej strefie, czyli podające się za taksówkarzy, jednak nieposiadający żadnej licencji. Przewoźnicy zrzeszeni w lokalnych korporacjach są zdania, że takie sytuacje niezwykle im szkodzą, dlatego sami zaczęli domagać się od miejskich urzędników przeprowadzenia gruntownej kontroli, mającej na celu wyeliminowanie nielegalnych przewoźników.
— To będzie przeprowadzane na zasadzie wspólnych kontroli straży miejskiej, policji, inspekcji transportu drogowego, czy urzędu skarbowego, oczywiście za głosem taksówkarzy, aby takie kontrole były przeprowadzane regularnie, szczególnie w okresie wysokiego sezonu, bo jednak ten chaos transportowy w Zakopanem występuje — powiedział nam burmistrz Zakopanego Łukasz Filipowicz.
Zakopiańscy taksówkarze chcą się odciąć od "paragonów grozy" za przejazdy
Lokalni taksówkarze wskazują także na jeszcze jeden bardzo konkretny problem — co jakiś czas do mediów trafiają informacje o "paragonów grozy" za przejazd taksówką w Zakopanem. Dlatego uważają, że konieczne jest wprowadzenie cen maksymalnych na przewozy, które będą obowiązywały wszystkich przewoźników. Zgadza się z nimi burmistrz miasta Łukasz Filipowicz. Polityk chce, aby ceny za przejazdy taryfą były porównywalne do innych miejskich kurortów, jak na przykład w Sopocie.
— Projekt zakłada wprowadzenie cen maksymalnych na przewozy, co jest bardzo ważne, bo reguluje te "paragony grozy" w taksówkach. Wtedy nie będzie to występowało, bo będzie jasno określona cena każdego kilometra. Chcemy, żeby była to cena zbliżona do innych kurortów, np. Sopotu — powiedział nam burmistrz Zakopanego Łukasz Filipowicz.