Nie "wśród nocnej ciszy", a w odłamkach bomb
Polski kardynał koncelebrował w poniedziałek, 25 grudnia mszę w bazylice Narodzenia Pańskiego w Betlejem z łacińskim patriarchą Jerozolimy kardynałem Pierbattistą Pizzaballą. W mszy uczestniczyło około dwóch tysięcy wiernych. Wysłannik papieża spotkał się z 20 krewnymi osób, które znajdują się na terenie Strefy Gazy. Misja prefekta Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia w Ziemi Świętej dobiega końca - poinformowały watykańskie media. Przypomniano, że jej celem było przekazanie słów bliskości oraz pomocy od papieża dla wszystkich, którzy spędzają Boże Narodzenie "w żałobie i bólu". Kardynał Krajewski podkreślił: W Strefie Gazy około 900 osób nie ma niczego, mają zniszczone domy. Kiedy skończy się ta przeklęta wojna, trzeba być gotowym, by pomóc tym, którzy chcą pozostać i tym, którzy chcą wyjechać. Należy na przykład pomyśleć o prefabrykatach, o odbudowie szkół, bo bez nich jak dzieci mogą pozostać?, dodał.
Papieski jałmużnik odnotował z zadowoleniem pomoc, także medyczną, jaką przysłał śmigłowcem do Strefy Gazy król Jordanii Abdullah II. Kardynał Krajewski, cytowany przez watykańskie media relacjonował, że wiceproboszcz parafii Świętej Rodziny w Gazie mówił mu, że na jej terenie jest 50 rannych, dla których nie ma lekarstw. A zatem te lekarstwa to błogosławieństwo Bożego Narodzenia ze strony odważnych osób, które mimo wszystkiego, co się dzieje, szukają otwartych przejść, by zawieźć pomoc - ocenił jałmużnik. Dodał, że dary te dołączyły do tych, przysłanych przez papieża, przede wszystkim dla dzieci i rannych w Strefie Gazy. Musimy ustalić, jak możemy działać, by pomagać tym ludziom, zorganizować coś na poziomie międzynarodowym, by ich wesprzeć, oświadczył kardynał Krajewski. Zaznaczył, że gdy spotkał się z 2 tys. wiernych w Betlejem, wyrażali oni wdzięczność papieżowi, który – jak dodał - nigdy ich nie porzucił, zawsze jest z nimi blisko i cierpi, jak cierpią oni.