Spis treści
- MPK w Krakowie. Po feriach cięcia w komunikacji miejskiej?
- Kraków. Będą podwyżki cen biletów w komunikacji miejskiej?
- Premetro czy metro? Inwestycje w infrastrukturę w Krakowie. Co z kolejnymi remontami?
MPK w Krakowie. Po feriach cięcia w komunikacji miejskiej?
Zacznijmy od najświeższego tematu, czyli potencjalnych, planowanych obecnie zmianach w komunikacji autobusowej w Krakowie, które mają wejść w życie już po feriach (02.02). Jak poinformował na swoim blogu Krabok Jacek Mosakowski, w transporcie pojawią się kolejne cięcia, ale także wzmocnienia. Mowa m.in. o zmniejszonych częstotliwościach kursowania linii 147, 189 i 199. Stracić mają na tym mieszkańcy Nowej Huty, Prądnika Czerwonego, Mydlnik i Żabińca. Kursy linii 100 i 101 mają trafić do Mobilisu, a 102 przejść do MPK. Zmiany dotyczą także kursowania linii 121, 151 i 164. Zgodnie z opublikowanymi informacjami powstanie także linia 119/299. Szczegóły podane przez Jacka Mosakowskiego:
- 100/101 - przechodzą do Mobilis
- 102 - przechodzi do MPK, obsługa krótszymi wozami (Autosany), w zamian zwiększenie częstotliwości do 15 minut w szczycie zamiast 20,
- 104 - nowa linia na trasie Swoszowice SKA - Pod Fortem - Czerwone Maki, obsługa Mobilis,
- 119/299 - nowa linia z os. Podwawelskiego do Bielan, a być może również do ronda w Kryspinowie,
- 121 - ominie Żywiecką i w obie strony pojedzie przez Górę Borkowską (w zamian 151 pojedzie częściej),
- 151 - pojedzie w obie strony przez Żywiecką, zwiększenie częstotliwości do 15/20 minut zamiast 30/40,
- 164 - kursy niedzielne wydłużone do Mydlnik Wapiennika (częściowa rekompensata za zabranie 199).
W tej sprawie Zarząd Transportu Publicznego nie opublikował jeszcze oficjalnego komunikatu. Jak zaznacza Jacek Mosakowski, opisywane informacje mogą ulec zmianie. Czas zadać najważniejsze pytanie. Gdzie Kraków szuka cięć w komunikacji miejskiej?
Cięcia prawdopodobnie wejdą w życie od razu po feriach. Są dość niepokojące. Dotyczą one głównie trzech tras. Pierwsza to linia 189, kursująca z Nowego Kleparza do Placu Centralnego w Nowej Hucie. Z tego, co ustaliłem, ma ona przestać kursować wieczorami, od około godz. 20:00. Nie będzie również funkcjonowała w niedziele. Informacja ta jest bardzo niepokojąca. Niestety, komunikacja miejska między centrum a Nową Hutą w ostatnich pięciu latach została bardzo ograniczona. Wiele linii zostało pociętych, a kilka zawieszonych. Uruchamiano nowe połączenia, ale z naszych wyliczeń wynika, że cały czas bilans jest ujemny. Linia 189 była pewną rekompensatą, a wychodzi na to, że ona także zostanie ograniczona. Nie dość, że nie będzie wzmocnień, to komunikacja z Nową Hutą ograniczy się jeszcze bardziej. Mieszkańcy już teraz skarżą się na tłok, a będzie jeszcze gorzej. Drugą linią, która zostanie ograniczona w bardzo podobny sposób jest linia 199, jeżdżąca od Mydlnik przez centrum do Prądnika Czerwonego. Zmiany mają być takie same. Dzielnica bardzo straci, bo jest to jedna z dwóch głównych linii komunikujących Prądnik Czerwony z centrum miasta i jedyne połączenie z alejami. Stratne będą także Mydlniki, choć tam w niedziele ma docierać linia 164. Coś za coś, ale w tygodniu wieczorami kursów będzie mniej. Ostatnia linia, której dotyczą zmiany, to krótka linia 147, jeżdżąca z Nowego Kleparza do Żabińca. To także niepokojąca wieść, bo została ona uruchomiona w październiku ubiegłego roku, więc liczy sobie trzy miesiące, a już planuje się ją ograniczać. Ma jeździć rzadziej, w szczycie co 15 minut, a nie co 10, tak jak dotychczas – mówi Jacek Mosakowski.
Polecany artykuł:
O planowane zmiany zapytaliśmy w Zarządzie Transportu Publicznego. Jednostka informuje, że w tym temacie trwają obecnie prace, jednak nie potwierdza wszystkich, a jedynie część doniesień, które mogą zgadzać się z rzeczywistymi zmianami.
Planujemy pracę przewozową, część kursów może się jeszcze zmienić. Mamy kilka niewiadomych, wobec czego czekamy na wyjaśnienie tych spraw. Będziemy wówczas bazować na nowych danych, które będą w naszym posiadaniu. Chcielibyśmy w tym tygodniu przekazać pełne informacje w tym zakresie. Na ten moment trudno komentować to, co ktoś zamieszcza w sieci i może wprowadzać pasażerów w błąd – słyszymy w ZTP.
Część mieszkańców może niepokoić m.in. kolejna wymiana linii pomiędzy Mobilisem a MPK. W ostatnich miesiącach pasażerowie wielokrotnie skarżyli się na prywatnego przewoźnika. Chodziło m.in. o niezrealizowane i opóźnione kursy. W grudniu informowaliśmy, że w okresie od 19 października do 20 listopada tylko na linii 511 Mobilis nie zrealizował aż 244 kursów. Czy obawy są uzasadnione?
Z tego, co wiem, sytuacja Mobilisu już się poprawiła do tego stopnia, że po feriach praca przewoźnika ma być zwiększona. Mobilis ma przejąć np. nową linię 104, która pojedzie ze Swoszowic do Czerwonych Maków. Zmiana tych konkretnych linii (100 i 101) wynika z bardzo prozaicznego powodu. Niebawem na ulice mają wyjechać nowe autobusy Mobilisu, które miały obsługiwać linię 102. Okazało się jednak podczas testów, że ledwo mieszczą się one pod wiaduktem w Łobzowie. Zaszła więc potrzeba zmiany przewoźnika na tej linii. MPK planuje wysłać tam krótsze autobusy. Linia słynie z tłoku, stąd planowane zwiększenie częstotliwości kursowania autobusów – przekazuje Jacek Mosakowski.
Skąd wynikają planowane cięcia w komunikacji miejskiej?
Wygląda to na szukanie oszczędności. Miasto już od pewnego czasu zapowiadało, że budżet na 2025 rok będzie bardzo ciężki, a pieniędzy na transport brakuje, wobec czego należało spodziewać się zmian. Powstała więc kolejna rozterka – podwyższać ceny biletów, czy szukać cięć? Wydaje się, że miasto wybierze oba te kierunki. Można spodziewać się zarówno podwyżek cen biletów, jak i cięć w komunikacji miejskiej. Należy zaznaczyć, że nie mówimy tylko o cięciach. Jak wskazałem – planuje się nowe połączenia i wzmocnienia, ale te zapowiadano od dłuższego czasu. One miały być wzmocnieniami, a nie transportem organizowanym kosztem innych rejonów Krakowa. To, co obiecano będzie robione, ale w zamian zdecydowano się ciąć na Prądniku Czerwonym, w Nowej Hucie, na Żabińcu czy Mydlnikach – mówi autor fanpejdża Platforma Komunikacyjna Krakowa.
Kraków. Będą podwyżki cen biletów w komunikacji miejskiej?
Od dłuższego czasu w Krakowie mówi się o planowanych podwyżkach cen biletów komunikacji miejskiej. W listopadzie szerzej opisywaliśmy także i ten problem. Urząd chce przede wszystkim zmniejszyć deficyt i wypracować nadwyżkę operacyjną. Czy pasażerowie mają powody do obaw? Czy Kraków zdecyduje się na kolejną podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej?
Niestety, takie mamy obawy. Widać, że narracja miasta zmierza do takiej decyzji. Odnoszę nawet wrażenie, że to nie jest już dyskusja czy w ogóle, tylko raczej o ile. Jest to na pewno temat trudny i kontrowersyjny tym bardziej, że jeszcze w wakacje podwyższono ceny biletów okresowych. Druga podwyżka w ciągu kolejnego roku byłaby na pewno ciężka do zaakceptowania przez część pasażerów. Miasto jest w trudnej sytuacji i chwyta się każdej brzytwy. Tu podwyżka, tu ograniczenie oferty. Szkoda, nie tak to powinno wyglądać – mówi Jacek Mosakowski.
W 2025 roku Kraków ma wydać na transport publiczny 1,05 mld złotych, czyli ok. 100 mln więcej, niż w roku ubiegłym. Wpływy ze sprzedaży biletów za 2024 rok to 388 mln złotych. Miasto ma widoczny problem z kosztami, jakie pochłania transport zbiorowy. Jak widać, potrzebuje coraz więcej środków na jego utrzymanie.
Z szacunków, które miasto przygotowało przy podobnych podwyżkach w ubiegłych latach wynika, że można spodziewać się, że ta zmiana przyniosłaby do budżetu dochód w postaci kilkudziesięciu milionów złotych. Oczywiście problemem jest fakt, że komunikacja miejska drożeje. Zwłaszcza Mobilis, który funkcjonuje w ramach nowego kontraktu cechuje się bardzo wysokimi kosztami kursowania. To bardzo uderzyło w budżet. Widać to także w pokryciu wpływów z biletów. Zyski z ich sprzedaży nigdy nie pokrywają całości kosztów komunikacji miejskiej. Pytanie, jak duży procent pokryją. Przez wiele lat oscylowało to wokół 50 proc. Teraz liczba ta zmniejszyła się do 40, a nawet poniżej 40 proc., czyli niecałe 400 mln zysków i wydatki na poziomie blisko miliarda złotych. Wpływy z biletów maleją w stosunku do rosnących kosztów – ocenia autor Krabok.
Kraków czeka w przyszłości wiele zmian związanych choćby z planowanym wprowadzeniem Strefy Czystego Transportu. Od wielu lat próbuje się przekonać mieszkańców do zastąpienia samochodów spalinowych bardziej ekologicznymi środkami transportu, tudzież częstszym stawianiem na przejazdy komunikacją miejską. Problem w tym, że ta regularnie drożeje. Trudno więc zachęcać krakowian do tego, aby coraz głębiej sięgali do kieszeni. Dla przykładu, w 2010 roku miesięczny bilet okresowy na jedną linię kosztował 43,80 zł (normalny) i 21,90 zł (ulga ustawowa). Do 2024 roku taki bilet kosztował kolejno 54 i 27 zł. Po ostatniej podwyżce trzeba za nie zapłacić 64 i 32 zł.
Mamy do czynienia z inflacją i wzrostem cen, a co za tym idzie – rosną ceny biletów. Po pierwsze, kiedy miasto szuka środków, jak zwykle zaczyna od komunikacji miejskiej. Dlaczego nie mówi się o zmianach cen w Strefie Płatnego Parkowania? Część mieszkańców oczekuje, że w niedziele strefa również będzie funkcjonowała, bo poprawiłoby to ich sytuację, a także budżet miasta. Dlaczego zawsze zaczynamy od komunikacji miejskiej? Po drugie – miasto planuje wprowadzić SCT, wobec czego część osób będzie musiała wybrać komunikację miejską zamiast samochodu, a tą ogranicza się w niektórych rejonach. Trudno będzie przekonać mieszkańców Nowej Huty, Prądnika Czerwonego czy Mydlnik, aby korzystali z transportu publicznego w chwili, kiedy znów zabiera się im część kursów – powiedział Jacek Mosakowski.
Jak wygląda obecna, ogólna sytuacja Krakowa pod względem funkcjonowania komunikacji miejskiej? Czy miasto jest dobrze skomunikowane?
Mam mieszane uczucia. Są rejony naprawdę dobrze skomunikowane. Niestety, są też miejsca zapomniane, które wielokrotnie podlegały ograniczeniom, jak choćby Nowa Huta. Zależy to więc od konkretnego rejonu miasta. Na pewno wiele z nich wymaga poprawy, czy to zwiększenia liczby kursów, czy nawet uruchomienia komunikacji miejskiej. Przypominam, że są osiedla, które w ogóle nie mają dostępu do autobusów i proszą o to od wielu lat. Jest wiele do naprawy, wzmacniania i dodawania. Niestety – zaczynamy znów dyskusję gdzie ograniczać, gdzie zabierać – dodaje.
W ostatnich latach miasto mocno inwestuje w tabor. Kupowane są nowe autobusy i tramwaje. Niedawno informowano o zakupie 10 pierwszych autobusów wodorowych, a teraz kupuje się 32 zeroemisyjne autobusy zasilane energią elektryczną. Utrzymanie taboru, budowa nowych stacji ładowania – to olbrzymie koszty. Czy ciągłe inwestycje w tabor to dobra, czy zła decyzja?
Wydaje się, że zakupy te są uzasadnione. Zauważmy, że zwłaszcza tabor autobusowy cechuje ograniczona żywotność. W przypadku autobusów raczej zakłada się eksploatację trwającą około 10 lat. Po tym terminie pojazdy te są w coraz gorszym stanie technicznym, co może generować niebezpieczeństwo dla pasażerów. W minionym roku w Krakowie zapaliły się dwa autobusy. Jeden z nich był starszy, prawie dziesięcioletni. Widzimy więc, że tabor musi być wymieniany. Niestety widać, że zwłaszcza jego ekologiczna część niesie za sobą duże koszty. Przykładem może być choćby Mobilis, który w Krakowie działa od kilkunastu lat. Nowy kontrakt wymusił na przewoźniku kupno taboru prawie wyłącznie ekologicznego. Miasta muszą zmierzać w tym kierunku, ale skutkuje to wzrostem cen. Stawki, których zażądał Mobilis od miasta znacznie wzrosły. Ekologia kosztuje nas bardzo dużo, a budżet jest napięty. Gdzieś trzeba szukać tych środków – mówi Jacek Mosakowski.
Premetro czy metro? Inwestycje w infrastrukturę w Krakowie. Co z kolejnymi remontami?
W 2025 roku Kraków planuje spore inwestycje infrastrukturalne. Mowa choćby o remoncie mostu Grunwaldzkiego, pracach na torowiskach przy Franciszkańskiej, węźle tramwajowym przy ul. Piłsudskiego czy przy Teatrze Bagatela. Stolica Małopolski może utonąć w korkach?
Zamknięć będzie dużo. Przede wszystkim miasto czeka remont i zamknięcie mostu Grunwaldzkiego. Skrzyżowanie przy Piłsudskiego również zostanie zamknięte. Kiedy prace skończą się w tamtym miejscu, ruszą przy Teatrze Bagatela. Powoli przygotowywane są również prace na Starowiślnej, które mają ruszyć za kilkanaście miesięcy. Przez najbliższe dwa trzy lata ruch w centrum będzie mocno utrudniony. Paradoksalnie dla urzędników to nie jest do końca zła wiadomość. Każdy remont to oszczędności w komunikacji miejskiej. Część linii jest zawieszana, część kursuje z ograniczoną częstotliwością. Miasto ma więc wygodną wymówkę, ograniczając kolejne linie – przekonuje nasz rozmówca.
Kraków ma problem z utrzymaniem komunikacji miejskiej, ale chce budować metro. Nie trzeba chyba dodawać, jak ogromna będzie to inwestycja, o ile w ogóle dojdzie do skutku. Zapewne metro odciąży część komunikacji miejskiej, ale jeśli miasto ma utrzymywać zarówno metro, jak i autobusy czy tramwaje, to koszty mogą przerosnąć nawet najostrożniejsze szacunki. Czy Kraków stać na takie rozwiązania?
Mamy tutaj duże obawy. Są różne szacunki, ale pomijając już olbrzymie koszty budowy idące w miliardy złotych, metro to ogromne koszty funkcjonowania. Już kilka lat temu przygotowywano wyliczenia, przy uwzględnieniu trwającej inflacji, śmiało można mówić, że funkcjonowanie jednej linii metra to byłby wydatek kilkuset milionów złotych rocznie. Kilka lat temu kwoty te wynosiły 150-200 mln złotych rocznie. Dziś pewnie można mówić o kwocie 300, a nawet 400 mln złotych. To spora część obecnych całkowitych wydatków na komunikacje miejską – ok. miliarda złotych rocznie. Metro będzie zatem stanowiło ok. 30-40 proc. wydatków. Żyjemy w dwóch światach. Z jednej strony miasto rozważa budowę metra, a z drugiej strony ogranicza linie autobusowe szukając kilkuset tysięcy złotych oszczędności rocznie. Stać nas na kilkaset milionów złotych, ale nie stać na autobus? – wylicza Jacek Mosakowski.
Metro z pewnością zrewolucjonizowałoby komunikację miejską w Krakowie. Czy jego budowa jest w ogóle realna? Czy to jedynie głośne plany, których efektów nigdy nie poznamy?
Budowa komunikacji podziemnej jest realna. Wydaje się natomiast, że raczej będzie to szybki tramwaj, czyli tzw. lekkie metro, a nie metro. Wskazują na to wszystkie analizowane przez nas dokumenty. Samo miasto przyznaje, że w pierwszym etapie w tunelu podziemnym kursował będzie tramwaj. W praktyce może stać się tak, że jak wprowadzi się takie rozwiązanie, to ono już z nami zostanie. To nie jest do końca złe. Wydaje się, że prawdziwe ciężkie metro raczej w Krakowie nie powstanie. Skończy się na lekkim metrze, które też ma pewne zalety, m.in. pod względem kosztów czy dostosowania do istniejącej sieci – słyszymy.
Mamy w Krakowie przykłady inwestycji w komunikację, które, choć potrzebne, zostały przeprowadzone w niezbyt roztropny sposób. Przykładem jest cieszący się dużą popularnością tramwaj na Górkę Narodową, którego budowa znacznie się wydłużyła, a problemy z jej funkcjonowaniem obnażyły się już pierwszego dnia. Pod Wawelem nie brakuje osób, które o komunikacji miejskiej wiedzą niemal wszystko. Czy urząd kontaktuje się z zaangażowanymi mieszkańcami, którzy mogliby pomóc w planowaniu przyszłych inwestycji, takich jak budowa metra?
Nasz fanpejdż śledzi ponad 120 tys. osób. Mamy dobry wydźwięk, znamy częściowo potrzeby mieszkańców. Jesteśmy większą grupą. Działają w naszych szeregach osoby od lat zajmujące się infrastrukturą dla metra. Z tego, co wiem, miasto korzysta z ich wiedzy. Uczęszczali oni na spotkania czy konsultacje, zgłaszając swoje uwagi. Miasto jest otwarte na ich wysłuchiwanie. Niestety, nie zawsze udaje się je wprowadzić. Etap kontaktu jest, a miasto zna pasjonatów. Inwestycje komunikacyjne w ostatnich latach były dość nieszczęśliwe. Nie było chyba takiej, z której nie wyszłyby jakieś problemy. Przy tak ogromnych inwestycjach jak metro wyjdzie ich jeszcze więcej. Tak naprawdę to już wychodzą. Zgłaszamy miastu nasze uwagi. Dobrym papierkiem lakmusowym jest trwająca budowa tramwaju do Mistrzejowic. Zaczęła się ponad rok temu i jest namiastką komunikacji podziemnej, bo planuje się tam odcinek tunelowy. To jeden wielki worek problemów, od olbrzymich kosztów idących w miliardy złotych po wycinki drzew, przeciwko którym protestowali mieszkańcy. Są problemy z odwodnieniem. Są mieszkańcy, którzy skarżą się np. na zalewanie piwnic, nie mówiąc o za małej pętli na Mistrzejowicach. Mamy coraz większe obawy, jak wyglądałaby budowa metra. To nasza rola – śledzić problemy i nagłaśniać je – podsumowuje Jacek Mosakowski.