Strażnicy miejscy upatrzyli sobie kładkę Bernatka i zwracają uwagę wszystkim, którzy poruszają się po niewłaściwej stronie mostu. Dlatego też dochodzi do kuriozalnych sytuacji. Ostatnio jeden ze spacerowiczów poruszał się ścieżką przeznaczoną dla rowerzystów i słono go to kosztowało. Ale po kolei.
Mężczyzna wszedł na kładkę po stronie ścieżki rowerowej i uwagę zwróciła mu strażniczka. Początek interwencji był zupełnie niewinny, bo choć, co prawda pieszy spacerował po ścieżce rowerowej, to jednak zamiar strażniczki był taki, żeby zamienić ze spacerowiczem kilka zdań - z kategorii ,,dyscyplinujących”, wysłuchać jego argumentacji, a jak trzeba będzie, to zastosować jedną z możliwych sankcji i szybko zakończyć temat.
Jak relacjonuje straż miejska, wiązało się to z tym, że tego dnia kolejny pieszy miał usłyszeć, że dwuczęściowa kładka, to nie błąd konstruktorski, ale jednak przemyślane rozwiązanie, mające służyć bezpieczeństwu wszystkich uczestników ruchu i lepiej będzie, jak w przyszłości z tej wiedzy będzie korzystał.
- Niestety rozmowy w zasadzie nie było, bo jak strażniczka poprosiła mężczyznę, żeby zszedł na bok, to odpowiedział, że nie ma czasu i zaczął się oddalać. Funkcjonariuszka przyspieszyła kroku i nakazała mu się zatrzymać, jednocześnie wyjaśniając powód interwencji. Ten jednak stwierdził, że i tak nie ma dokumentów i co najwyżej może je podyktować - mówi Edyta Ćwiklik z biura prasowego krakowskiej straży miejskiej.
Mężczyzna chciał być sprytny i podał fałszywe dane. A, że moment weryfikacji danych wykorzystał na ponowną próbę ucieczki, to interwencja zakończyła się mało sympatycznie - dwoma mandatami na łączną kwotę 550 zł.