Aleksander Miszalski nowym prezydentem Krakowa. Jak będą wyglądały jego rządy?
W nocy, z 21 na 22 kwietnia mieszkańcy Krakowa poznali nazwisko nowego prezydenta miasta, który po 22 latach zastąpi ustępującego Jacka Majchrowskiego. Nowym prezydentem Krakowa został Aleksander Miszalski (Platforma Obywatelska, 51,04 proc. poparcia), który w drugiej turze wyborów samorządowych 2024 pokonał Łukasza Gibałę (Kraków dla Mieszkańców), notującego 48,96 proc. poparcia. Jak będą wyglądały rządy Aleksandra Miszalskiego? Co zmieni się w Krakowie? O tym rozmawialiśmy z radnymi – Łukaszem Sękiem (Platforma Obywatelska), Łukaszem Maśloną (Kraków dla Mieszkańców) i Michałem Drewnickim (Prawo i Sprawiedliwość).
Jak radni komentowali oficjalne wyniki wyborów?
Łukasz Maślona: miała być walka na tzw. żyletki i była walka na żyletki. W milionowym mieście różnica raptem 5 tys. głosów to bardzo mało. Jesteśmy ogromnie wdzięczni za te ponad 128 tys. głosów, które oddano na komitet wyborczy Łukasza Gibały. Jest to pewne zobowiązanie wobec wyborców, aby realizować program wyborczy, który proponował Łukasz Gibała.
Michał Drewnicki: wybory na styk. Zwycięstwo Aleksandra Miszalskiego tak naprawdę o włos. Te kilka tysięcy głosów to minimalna przewaga. Przy małej frekwencji wynik nie jest jakiś imponujący, jak choćby przeszłe wyniki prezydenta Majchrowskiego. Nikt jednak nie kwestionuje zwycięstwa, natomiast pytanie - co dalej? Pierwsza sprawa, to to, czy nowy prezydent wprowadzi w życie deklaracje związane z chęcią ponadpartyjnej współpracy. Druga sprawa to obietnice wyborcze, czy Kraków ruszy z miejsca po tej stagnacji, czy jednak nie. To są te dwie niewiadome, które warto śledzić.
Łukasz Sęk: Nie da się ukryć, że wieczór, ta noc – była nerwowa. Śledziliśmy wyniki, które spływały z komisji i wierzyliśmy, że wyniki z badania się potwierdzą. Różnica była niewielka na sam koniec. Najważniejsza jest dobra współpraca wszystkich, bez względu na to, kto na kogo głosował i czy w ogóle głosował. Każdy z kandydatów jest zaproszony do współpracy dla Krakowa. Radość po wynikach jest – była to ciężka kampania.
Kraków w drugiej turze wyborów odnotował niską frekwencję (45,5 proc.). Czy miała wpływ na wynik wyborów?
Łukasz Maślona: nie spodziewaliśmy się aż tak niskiej frekwencji. Wydaje się, że wyniki byłyby zgoła inne, gdyby więcej mieszkańców poszła do wyborów. To przykre, że ponad połowa krakowian nie interesuje się sprawami lokalnymi, a szkoda. Wówczas mandat do sprawowania władzy przez tych, którzy wygrywają, byłby mocniejszy. Duża część mieszkańców nie wyraziła swojego zdania, ale taka jest istota demokracji – decydują ci, którzy idą i ci, którzy poszli, zdecydowali tak, a nie inaczej. Te wybory w jakiś sposób były jednak skutecznie obrzydzane mieszkańcom. W kampanii było wiele hejtu, ataków personalnych, być może część osób to zniechęciło. Przeciwko Łukaszowi Gibale prowadzona była prowadzona regularna kampania dyskredytująca z pomówieniami i oczernianiem włącznie. Być może część mieszkańców nie poczuła się na tyle komfortowo, aby w tych wyborach wziąć udział (…). Dla miasta takiego jak Kraków, frekwencja była – można powiedzieć – wstydliwa.
Michał Drewnicki: frekwencja była niska. Paradoksalnie wielu wyborców obecnej koalicji rządzącej jest zawiedziona, więc dlatego nie było takiego boomu, co widać w całej Polsce. Wyborcy, którzy głosowali (w wyborach parlamentarnych) na Koalicję Obywatelską, zostali w domu. Ludzie mogą być zniesmaczeni, dlatego frekwencja jest niższa. Mimo wszystko to pozwoliło, o włos, wygrać ich kandydatowi w Krakowie.
Łukasz Sęk: niska frekwencja wynikała z jednej strony z tego, że niedawno odbyły się wybory parlamentarne, po czym szybko przeszliśmy do wyborów samorządowych, a polityka trochę mocniej wchodziła w życie mieszkańców, czym mogli być zmęczeni. Kampania była ciężka, widoczna na mieście i trwała do ostatniej chwili. Niektóre jej elementy skupiały się na negatywnych cechach kontrkandydatów, co mogło zniechęcić wiele osób. Na ulicach widoczne były m.in. biało-czerwone słupy oklejone bezpośrednim, osobistym atakiem na Aleksandra Miszalskiego. Ogromna liczba mieszkańców nie poszła głosować, trzeba znaleźć z nimi nową ścieżkę dialogu, porozumienia i zaprosić ich do współtworzenia Krakowa.
Jak będą wyglądały rządy nowego prezydenta Krakowa, Aleksandra Miszalskiego?
Michał Drewnicki: sądzę, że w dużej mierze to będzie polityka kontynuacji. Warto choćby zobaczyć, kto stawiał na Aleksandra Miszalskiego. To również były osoby, które wiele lat współtworzyły władzę w Krakowie. Liczę na to, że miniony układ towarzyski, który się wytworzył, nie będzie występował. Pytanie, co z obiecanymi inwestycjami, bo było bardzo dużo konkretów. Mam nadzieję, że nowa władza je zrealizuje, mając ku temu wszelkie możliwości. Takiej władzy, jaką dostał Aleksander Miszalski, Jacek Majchrowski nigdy nie miał. Nowy prezydent, aby się nie skompromitować, będzie musiał pokazać dużą zmianę, w porównaniu do poprzednich rządów. Jacek Majchrowski nigdy nie miał większości w Radzie Miasta, a jego partia nie rządziła na szczeblu centralnym. Takiej władzy nie miał żaden prezydent do tej pory.
Łukasz Sęk: na pewno to nie będzie ani kontynuacja, ani rewolucja. Aleksander Miszalski nie był kandydatem, który trochę jak Łukasz Gibała, krytykował właściwie wszystko, co się dzieje do tej pory w Krakowie i wszystko, za co odpowiadał prezydent Jacek Majchrowski. Jest wiele decyzji, które były dobre, a wiele obszarów miasta funkcjonuje całkiem sprawnie. Ciężko byłoby teraz przyjść i nie wiem z jakiego powodu – wywracać to do góry nogami. Z drugiej strony jasno wskazujemy te obszary, które działają coraz gorzej i wymagają dużych zmian. To będzie odpowiedzialna zmiana – nie budowana na sympatiach czy antypatiach, a na merytorycznej ocenie sytuacji w danym obszarze i decyzji, czy potrzebne są gruntowne zmiany, czy delikatna zmiana kursu. Na pewno przygotowany zostanie audyt, całej struktury i procesów, które toczą się w urzędzie, a potem podejmowane będą decyzje o zmianach.
Łukasz Maślona: mieszkańcy z pewnością wybrali politykę kontynuacji, bo Aleksander Miszalski wywodzi się z obozu, który do tej pory rządził Krakowem, wobec którego mieszkańcy wielokrotnie wyrażali negatywne opinie. Jak widać, niski udział procentowy wyborców spowodował, że najbardziej zdeterminowany elektorat zdecydował. My występowaliśmy przeciwko polityce kontynuacji i układu, który rządził Krakowem. Było bardzo blisko, jest to bez wątpienia najlepszy tego typu rezultat bezpartyjnego kandydata spośród wszystkich miast w Polsce. Widać, że ta potrzeba zmian jest duża, ale jeszcze w tych wyborach nie była na tyle przeważająca, żeby doprowadzić do radykalnej zmiany. Teraz mamy monopol jednej partii, która rządzi nie tylko na poziomie Rady Miasta i urzędu, ale również na poziomie centralnym. W tym momencie nie będzie można mieć wymówek i wytłumaczeń, jeśli coś pójdzie nie tak. Liczymy również, że nasz program będzie realizowany, bo jednak połowa mieszkańców Krakowa zdecydowała się go poprzeć.