Kubuś Puchatek po góralsku. Powstała nietypowa książka
Kubuś Puchatek to powieść, która przeszła do kanonu, a jej bohater stał się jedną z najpopularniejszych postaci, do dziś uwielbianą przez dzieci z całego świata. Autorem ikonicznej książki jest oczywiście brytyjski pisarz Alan Alexander Milne, który wydał ją jeszcze w 1926 roku. Co ciekawe, na język polski po raz pierwszy przetłumaczono ją już w 1937 roku (Irena Tuwim). Drugi powstał w czasie II wojny światowej (Maria Grażyna Ławrukianiec) i nosił tytuł „Miś Puh-Niedźwiedzki” – podaje Agata Chwirot w publikacji „Winnie-the-Pooh jako obcy polskiej literatury”. Książka doczekała się wielu przekładów, jednak ostatnio ukazał się ten wyjątkowy rodem z Małopolski. Kubusia Puchatka wydano bowiem w gwarze podhalańskiej, a przekładu podjęła się dr hab. Stanisława Trebunia-Staszel z Uniwersytetu Jagiellońskiego, która ukazała światu „Misia Kudłocka”.
A to jes Miś. Włośnie ślazuje po schodak – łup, cup, cup – głowom w dół wlecony za Krzysiem Robinem. Odkiela ino bocy, jest to jedyny sposób chodzenio po schodak, ale casem przecuwo we wnuku, ze mozno by robić inacéj. Ej, kieby ino móg przestać łupać głowom choć na kwile i spokojnie o tym pomyśleć. Ale pote znowa cuje, ze moze ni ma inksego sposobu. Tak cy siak, jakoby nie było, jes juz na dole i ceko gotowy, cobyście go mogli poznać. Miś Kudłocek Hanuś" – tak rozpoczyna się pierwszy rozdział przekładu profesor Trebuni-Staszel, "co w niej poznajemy Misia Kudłocka i pore pscół i syćko się zacyno – brzmi pierwszy rozdział przekładu kultowej powieści.
Co ciekawe, dla pochodzącej z Podhala badaczki nie był to pierwszy przekład dzieła światowej literatury – informuje UJ. W 2020 roku wydany został „Mały Królewic”, czyli góralska wersja „Małego Księcia”.
Gwara podhalańska, która dla wielu górali jest kluczową wartością i ze względu na szybkie zanikanie wymaga instytucjonalnego wsparcia, przez innych mieszkańców Podhala postrzegana jest jako mowa zaściankowa, kojarzona z nisko wartościowaną kulturą wiejską – pisze Uniwersytet Jagielloński.
Jak przyznała dr hab. Trebunia-Staszel, pytania o celowość gwarowych przekładów często towarzyszyło jej pracy translacyjnej. Były one wyrazem bezsilności wobec obserwowanego obecnie na terenie Podhala gwałtownego procesu zanikania gwary. Jako osoba zaangażowana w życie regionu zastanawiała się nad sensem wydawania literatury w przekładzie na gwarę, zważywszy na fakt, że sami mieszkańcy Podhala nie dbają o nią w codziennym życiu. Jak podaje uniwersytet, sam przekład był wymagający, gdyż wydawnictwo Media Rodzina wskazało na angielski oryginał „Winnie the Pooh”.
Jest mi niezwykle miło, bo zarówno zespoły góralskie, jak i szkoły zwracają się do mnie z prośbą o spotkania z dziećmi i młodzieżą. W czasie dotychczasowych promocji "Misia Kudłocka" opiekunowie wraz z dziećmi tworzyli i następnie odgrywali scenki na bazie tłumaczenia. Co więcej, z powodzeniem śpiewali po góralsku kudłockowe mruczanki, które starałam się przełożyć w konwencji podhalańskich przyśpiewek. Zdaję sobie sprawę, że to mocna ingerencja w tekst, ale z drugiej strony wiadomo, że bardzo popularny przekład Ireny Tuwim z 1938 roku jest również swobodną interpretacją angielskiego oryginału. Tak więc w przypadku "Kubusia Puchatka" pozwoliłam sobie na autorską adaptację – mówi w rozmowie z UJ Stanisława Trebunia-Staszel.
Książka "Miś Kudłocek" ukazała się nakładem wydawnictwa Media Rodzina i zawiera słowniczek trudniejszych słów. Wydano również audiobook, dzięki któremu można posłuchać opowieści o bohaterach ze „Stumorgowego Lasu” w wydaniu góralskim.
Ważnym, ale zarazem niezwykle trudnym zadaniem było dla mnie wyszukanie góralskich imion dla głównych bohaterów, bo jak wiemy imiona określają podmiotowość i charakter postaci. A my przecież jesteśmy przyzwyczajeni do stworzonych przez Irenę Tuwim imion - do Kubusia Puchatka, Prosiaczka, czy Maleństwa. Prawdziwą zagwozdką okazało się nazwanie samego misia. Tytuł i zarazem imię misia w języku angielskim brzmi "Winnie the Pooh". Problem polega na tym, że jest to imię dziewczęce, które nosi miś płci męskiej. Zastanawiałam się, jak wybrnąć z tej językowej zawiłości. Irena Tuwim w swym fantastycznym skądinąd przekładzie, zupełnie zignorowała ten fakt. Co więcej pominęła wprowadzenie autora, w którym opisuje on, jak zrodził się pomysł, aby misia nazwać "Winnie the Pooh". Jest tam taki fragment, w którym Krzyś Robin idzie do ZOO i w pewnym momencie dostrzega niedźwiadka, z którym pragnie się spotkać i przywitać. Wybiega po schodach, gdzie przebywa miś, klatka się otwiera i on wpada w jego ramiona. Jak wiemy, misie mają futerko. A po góralsku futerko to – kudełki. I tak powstał Miś Kudłocek – dodaje autorka przekładu na łamach Uniwersytetu Jagiellońskiego.