- 11-letni aktor Nikodem Marecki zginął w Szczepanowicach, potrącony przez samochód w drodze powrotnej ze szkoły.
- Mama chłopca ujawniła jego ostatnie słowa: „Jestem Nikodem i nic mnie już nie boli”.
- Do wypadku doszło na niebezpiecznym skrzyżowaniu bez przejścia dla pieszych, chodnika i oświetlenia.
- Kierowca samochodu był trzeźwy, nie przekroczył prędkości i na razie nie usłyszał zarzutów.
- Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej Radia ESKA.
Wiara daje siłę w obliczu tragedii
Rodzina i przyjaciele Nikodema wciąż nie mogą pogodzić się ze stratą. Jak informuje „Super Express”, zamówiono za jego duszę wiele mszy świętych, które będą odprawiane aż do października przyszłego roku. Mama 11-latka codziennie odwiedza jego grób, znajdując pocieszenie w wierze, która była ważna również dla jej syna.
Jesteśmy wierzący. Wiem, że Jemu jest tam dobrze, jestem spokojna o syna. Nikodem także mocno wierzył w Pana Boga, był u komunii, miał wszystkie pierwsze piątki. Był bardzo bardzo empatycznym dzieckiem, zawsze najpierw widział drugiego człowieka. Nawet w liście do św. Mikołaja poprosił o zdrowie dla rodziny – mówi dziennikowi pani Iwona.
Ostatnie słowa Nikodema
Najbardziej poruszającym momentem rozmowy było wyznanie matki dotyczące ostatnich chwil życia jej syna. Chłopiec, mimo ogromnych obrażeń, zachował świadomość aż do momentu przewiezienia do szpitala. Jego ostatnie słowa, wypowiedziane do personelu medycznego, na zawsze pozostaną w pamięci jego bliskich.
Ostatnie słowa mój syn powiedział do pani anestezjolog w szpitalu: Jestem Nikodem i nic mnie już nie boli – przekazała „Super Expressowi” mama Nikodema.
Do wiary chłopca nawiązał również ksiądz podczas ceremonii pogrzebowej, przytaczając relacje z chwil tuż po wypadku.
Nie narzekał, powiedział tylko: Matko Boska. Wszyscy próbowali go ratować, wszyscy wierzyli, że zostanie przy życiu, a on się oddał Matce Boskiej – mówił duchowny.
Tragiczny wypadek na niebezpiecznym skrzyżowaniu
Do dramatu doszło w czwartek, 27 listopada 2025 roku, po godzinie 14:00 w Szczepanowicach. Nikodem wracał szkolnym autobusem i wysiadł zaledwie 300 metrów od domu. Jak relacjonowała jego mama w rozmowie z „Super Expressem”, chłopiec dopiero od niedawna cieszył się samodzielnymi powrotami.
Nikodem dopiero w tym roku zaczął sam wracać ze szkoły. Bardzo chciał być samodzielny, bardzo chciał jeździć szkolnym autobusem z kolegami. Rano go zawiozłam wracał sam. Tylko on musiał przejść na drugą stronę ulicy, bo nasz dom znajduje się po drugiej stronie skrzyżowania. Wraz z Nikodem wysiadło jeszcze dwóch kolegów z klasy, ale oni nie musieli przechodzić przez jezdnię, szli w innym kierunku – powiedziała pani Iwona.
Skrzyżowanie, na którym doszło do wypadku, od dawna było wskazywane przez mieszkańców jako niezwykle niebezpieczne. Brak tam przejścia dla pieszych, chodnika, oświetlenia czy zatoczki autobusowej. Gimbus zatrzymuje się na środku jezdni, a wysiadające dzieci mają ograniczoną widoczność przez sam pojazd. Nikodem, próbując przejść na drugą stronę, wpadł pod koła samochodu dostawczego.
Tragiczna śmierć 11-letniego Nikodema Mareckiego. Zginął w wypadku w Szczepanowicach [GALERIA]
Jak ustaliła prokuratura, 66-letni kierowca był trzeźwy i nie przekroczył dozwolonej prędkości. Na razie nie postawiono mu zarzutów. Według nieoficjalnych informacji, gdy mężczyzna dowiedział się o śmierci chłopca, doznał zawału serca. Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie orzekli, że bezpośrednią przyczyną zgonu 11-latka było masywne pęknięcie wątroby.
Śmierć Nikodema Mareckiego to ogromna strata również dla polskiego kina. Chłopiec, mimo młodego wieku, miał na koncie role w popularnych produkcjach, takich jak „Zołza” i „Szpital św. Anny”, a także w docenionym przez krytyków filmie „Biała Odwaga”. Jego obiecującą karierę przerwał tragiczny wypadek.